środa, 15 czerwca 2016

Jeszcze kilka słów o turnusie

Misz-masz wspomnieniowy. Nieuporządkowany, nieusystematyzowany. Czasu brak.
Uwaga ogólna.
Julka drugi turnus w tym samym miejscu, prawie z tymi samymi terapeutami i w większości tymi samymi dziećmi był doskonałą okazją do dostrzeżenia postępów Julka od października. One są widoczne gołym okiem. W mowie, uczynkach i świadomości.
Garść szczegółów.
Julek zaczyna mówić. Pojedynczymi słowami, często zrozumiałymi tylko dla mnie, ale poczuł ogromną potrzebę komunikowania się werbalnego. Jak dwuipółlatek kodujący słownik chodzi, pyta ("mamooo, to? i pokazuje na jakiś przedmiot), ja odpowiadam, Julek za mną powtarza. Najróżniejsze zwroty i wyrazy. Jakby kodował je. Zapamiętywał. I zbierał się w sobie, żeby je kiedyś we właściwym momencie odtworzyć.
Wymawiane sporadycznie "cześ" w Zaździerzu wyćwiczone zostało do perfekcji. Okazji do spotkań na korytarzu przemieszczających się turnusowiczów, terapeutów, pracowników ośrodka było bez liku. Julek miewał dni, gdy wołał "cześ" nieustannie. I to "cześ" było na tyle zrozumiałe, że obcy ludzie, napataczający się w tych wędrówkach, odpowiadali pozdrowieniem.
Tęsknota. Julek wyrażał ją codziennie, rano, wieczorem, przy obiedzie i kolacji. Mówił: "Tata? Ksys?" I te pytania były tak zaintonowane, że wiedziałam, o co pyta. Odpowiadałam: "w domu" lub "w pracy"/"w szkole". Pod koniec turnusu Julek odpowiadał już ze mną "o-mu", "o-le".
Zajęcia z terapeutami. Chwalony za koncentrację, skupienie i współpracę. Julek miał swoich ulubieńców. Były zajęcia, na które biegł i były takie, na które musiałam go namawiać. "Nie" i na turnusie grało pierwsze skrzypce. Nie zawsze. Nie na całego. Przejściowo.
Dzieci. Mam nadzieję napisać osobnego posta. Teraz napiszę jedno - Julek zaczyna wchodzić w relacje. Nie jest już tylko krążącą niezależnie satelitą. Obserwuje, podpatruje, włącza się do zabawy. Nie na długo, ale dostrzega dzieci. Ceni ich towarzystwo.
Imiona. Pożyteczną umiejętność, wyniesioną z przedszkola, wołania do dzieci po imieniu, Julek wykorzystywał na turnusie. Nauczył się wszystkich imion dzieci z turnusu. Z niektórymi nie miał problemu, inne ciągle musiał za mną powtarzać, na Igora w końcu zaczął wołać: "Idok". :)
Ja. Ja odcięłam się od codzienności. Pogadałam z zakątkowymi mamami, pośmiałam się z nimi, pomilczałam, codziennie popływałam w basenie, pobyłam z Julkiem, nie gotowałam, nie sprzątałam, wdychałam sosnowy las, rzucałam z Julkiem kamyki do wody i szyszkami w pnie drzew, karmiłam kaczki, czytałam książki, piłam tylko dwie kawy dziennie, spałam do w pół do ósmej (!). Naładowałam baterie.
Turnus w Zaździerzu to bardzo efektywnie wykorzystany czas. Przez Julka i przeze mnie.
Jeszcze raz dziękujemy!

W przewie między zajęciami Julek wytoczył kulę ;)

Integracja sensoryczna

Obowiązkowo pizza. Terapia ręki w kuchni.;)


Wycieczka do płockiego ZOO



 I jak nie zrobić zdjęcie hipopotamowi? :) Mama, tata, hi-po-po-tam.

 Mama i Julek


Dzień Dziecka


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz