poniedziałek, 27 listopada 2017

Listy

Moje starsze dziecię zawieszone między wierzyć nie wierzyć w św. Mikołaja na wszelki wypadek postanowiło napisać list. Wcześniej głośno wyrażając ochotę na korki nemeziz ze skarpetą (czyt. bez sznurówek, kosmiczny odlot, jedyne osiem stów). Pogadanka uświadamiająca o wartościach materialnych (czyli skąd się bierze pieniądz) i przede wszystkim nie! synu, nie! (czyli o niematerialnych ważkich sprawach też). Strapione dziecię przyjęło tłumaczenia na klatę i zeszło z ceny. Znalazło buty za dwie i pół stówy. Będziemy negocjować po świętach.
Tymczasem korki zamieniło na nerf budząc uśpiony mój nerw. Ale niech będzie. Pisze wszak do świętego. Ja uderzę o morze cierpliwości, spokój i wyleczenie zranionych ego niektórych ważnych dla mnie osób. No i niech wrzuci może jakąś płytę Kultu, Maanamu albo Grechuty. Takie mnie sentymenty na dojrzałe lata łapią.
Młodsze dziecię nic nie napisało. Strzeliło rysunek, że niby ślimak, żarówka albo motyl z upadłymi skrzydłami. Nerf jaki drugi czy co. Niech święty interpretuje i decyduje. Ja się nie mieszam.
Czekamy szóstego grudnia.



2 komentarze:

  1. Nie wiem co to Nerf, ale na pierwszym liście widzę latarnię morską z trampoliną wprost do oceanu :) Może dostaniecie kredyt, trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak już ta latarnia, to za megaspadek nieznanego krewnego, który po śmierci uskutecznił rozdawnictwo na przekór swemu sknerstwu. Ktedytom mówimy nie! ;) PS Nerfy to cała seria wyrzutni, pistoletów na mięciutkie, piankowe strzałki.

      Usuń