- Mamuś, a Julek nas nie rozumie?
- A dlaczego tak uważasz?
- Bo często nas nie słucha.
Ładny, zgrabny, miły. Uśmiech pełen wdzięku. Twardy negocjator. Lubi postawić na swoim i wszystkich na baczność. Dynamiczny, z poczuciem humoru i buntem na wynos. A, ma zespół Downa. Ciągle o tym zapominam. Serio. Tylko jego rozwój i ciekawskie spojrzenia przypominają czasem, że ma. Przed państwem - Julek, młodszy brat Krzysia. Obaj to moi synowi. Dumna z nich ja!
poniedziałek, 15 kwietnia 2013
niedziela, 14 kwietnia 2013
Osiągnięcia Julka cz. 1
Z nowych osiągnięć Julka.
Pije z kubeczka.
W okolicach świąt wielkanocnych posiał skutecznie butelkę z
ostatnim smoczkiem. Zignorowałam poszukiwania. Uskuteczniłam plan B. Przez dwa
tygodnie poiłam jak ptaszka. Wróbelek Jul rozchylał dzióbek, ja mu ociupinkę
wlewałam, on przełykał mniej jak ociupinkę, reszta lała się po szyi. W chwilach
zwątpienia przechodziłam do planu C i poiłam łyżeczką. Odnaleziony przypadkiem smoczek
natychmiast zutylizowałam. Parę dni temu załapał i pije łyczkami. Jeszcze
ulewa, ale właściwie tylko wtedy, gdy nie jest zdeterminowany do zaspokojenia
pragnienia. :)
Na krowę mówi muu, na psa hau-hau.
Wiosnę przywitał w pionie. Wyboisty teren to żadne dla Julka wyzwanie,
łazi po nim, jakby całą zimę się do tego szykował.
Zdobywa umiejętności kaskaderskie. Wspina się gdzie może. A
jak nie może, to przechyla i leci na łeb (a nie na szyję). Łóżeczko nie ma już dla
Julka granic. Uwaga! Śliwa przy tej okazji też już zdobyta.
środa, 10 kwietnia 2013
Zza węgła
Już po bajce. Krzyś do mycia zębów, Julek do łóżeczka.
Zanim jednak Krzyś wziął się za mycie zębów, zatrzymał się w kuchni. Przystanek na picie i syrop na kaszel (przeziębiony łazi ostatnio). Zamarudził dłużej. Z Radkiem pogadał, ze mną poprzekomarzał. Normalnie nieformalna posiadówa kuchenna zaczęła się nam kroić. Chłopaki siedzą na stołkach, ja ogarniam przestrzeń. Gadamy sobie. Nagle słychać bose stopy. Wyraźnie zbliżają się Bose Stopy! Czyje?
Zza węgła wychyla się Julek! Z szerokim uśmiechem ładuje się na kolana Radka, zasila nasze szeregi.
Jak on wylazł z łóżeczka przez tę małą dziurę, nie wiem.
Zwabiony naszymi głosami, przelazł, przylazł. I został. :)
Zanim jednak Krzyś wziął się za mycie zębów, zatrzymał się w kuchni. Przystanek na picie i syrop na kaszel (przeziębiony łazi ostatnio). Zamarudził dłużej. Z Radkiem pogadał, ze mną poprzekomarzał. Normalnie nieformalna posiadówa kuchenna zaczęła się nam kroić. Chłopaki siedzą na stołkach, ja ogarniam przestrzeń. Gadamy sobie. Nagle słychać bose stopy. Wyraźnie zbliżają się Bose Stopy! Czyje?
Zza węgła wychyla się Julek! Z szerokim uśmiechem ładuje się na kolana Radka, zasila nasze szeregi.
Jak on wylazł z łóżeczka przez tę małą dziurę, nie wiem.
Zwabiony naszymi głosami, przelazł, przylazł. I został. :)
poniedziałek, 8 kwietnia 2013
Oswajanie z wodą
Krzyś lubi taplać się w wodzie. Lubi siedzieć pod prysznicem. Lubi chodzić na basen. Robi to chętnie pod jednym warunkiem, że nikt nie chlapie mu wodą do oczu. Trudno go przekonać, że to nie szczypie, nie piecze i oczu nie wypłukuje.
Zapisałam go więc na zajęcia na basenie. Pan Krzysztof ma dobre podejście. Nic na siłę, powoli, małymi krokami, choć konsekwentnie brnie do przodu. Po miesiącu Krzyś na makaronie z asekuracją instruktora przemierza głęboki basen pracując nogami, ale nadal nie zanurza twarzy w wodzie. Wiem, że potrzebuje czasu i nie naciskam.
Za to próbuję zachęcać do samodzielnego moczenia twarzy podczas kąpieli wieczornych, u nas w wersji prysznicowej.
Nic nie działa.
Nadal mycie twarzy odbywa się w ustalonym porządku. Uprzedzam Krzysia, że będę myła mu twarz. Wtedy zamyka oczy i otwiera je dopiero, gdy osuszy umytą twarz podanym przeze mnie ręcznikiem.
Wczoraj zażartowałam.
Buzia umyta. Oczy zamknięte. Krzyś czeka na ręcznik. Julek rozrgyza butelkę z szamponem.
Cisza. - Mamuś, ręcznik. Cisza. - Mamuś, no daj mi proszę ręcznik. Cisza. - Maamuuuś. - niecierpliwi się Krzyś.
Cienko przemawiam: - Nie jestem twoją mamą. Cisza. Oczy zamknięte. Julek przerywa zabawę z szamponem. Grubym głosem powtarzam: - Nie jestem twoją mamą. Cisza. - Nie jestem twoją maamąą! - tym razem ja się niecierpliwię. Krzyś pozostaje z zamkniętymi oczami. Wzdycha. - Nie wygłupiaj się mamuś! Daj mi ten ręcznik. - Nie jestem... - zaczynam zrezygnowana, gdy wtem Julek w płacz! Wstaje, rączki wyciąga i z wystraszoną miną ewidentnie chce przerwać tę niezrozumiałą, groteskową scenę.
Poddałam się. Ręcznik wysuszył i tak już suchą buzię. Krzyś przejrzał na oczy, a ja uspokoiłam Julka.
Może i durny był ten żart, którym chciałam sprowokować/zaciekawić Krzysia tak, żeby bez zastanowienia otworzył oczy, ale przy okazji dowiedziałam się, że Julek się boi. Odkrywa swoje emocje. I to mnie naprawdę cieszy. :)
Zapisałam go więc na zajęcia na basenie. Pan Krzysztof ma dobre podejście. Nic na siłę, powoli, małymi krokami, choć konsekwentnie brnie do przodu. Po miesiącu Krzyś na makaronie z asekuracją instruktora przemierza głęboki basen pracując nogami, ale nadal nie zanurza twarzy w wodzie. Wiem, że potrzebuje czasu i nie naciskam.
Za to próbuję zachęcać do samodzielnego moczenia twarzy podczas kąpieli wieczornych, u nas w wersji prysznicowej.
Nic nie działa.
Nadal mycie twarzy odbywa się w ustalonym porządku. Uprzedzam Krzysia, że będę myła mu twarz. Wtedy zamyka oczy i otwiera je dopiero, gdy osuszy umytą twarz podanym przeze mnie ręcznikiem.
Wczoraj zażartowałam.
Buzia umyta. Oczy zamknięte. Krzyś czeka na ręcznik. Julek rozrgyza butelkę z szamponem.
Cisza. - Mamuś, ręcznik. Cisza. - Mamuś, no daj mi proszę ręcznik. Cisza. - Maamuuuś. - niecierpliwi się Krzyś.
Cienko przemawiam: - Nie jestem twoją mamą. Cisza. Oczy zamknięte. Julek przerywa zabawę z szamponem. Grubym głosem powtarzam: - Nie jestem twoją mamą. Cisza. - Nie jestem twoją maamąą! - tym razem ja się niecierpliwię. Krzyś pozostaje z zamkniętymi oczami. Wzdycha. - Nie wygłupiaj się mamuś! Daj mi ten ręcznik. - Nie jestem... - zaczynam zrezygnowana, gdy wtem Julek w płacz! Wstaje, rączki wyciąga i z wystraszoną miną ewidentnie chce przerwać tę niezrozumiałą, groteskową scenę.
Poddałam się. Ręcznik wysuszył i tak już suchą buzię. Krzyś przejrzał na oczy, a ja uspokoiłam Julka.
Może i durny był ten żart, którym chciałam sprowokować/zaciekawić Krzysia tak, żeby bez zastanowienia otworzył oczy, ale przy okazji dowiedziałam się, że Julek się boi. Odkrywa swoje emocje. I to mnie naprawdę cieszy. :)
niedziela, 7 kwietnia 2013
Wiosennie w śniegu
Jest postęp!
Od trzech dni nie pada śnieg! A dzisiaj nawet świeciło słońce. Wiosna robi sobie chody.
I rozmiękcza nie tylko moje serce. Breja błotno-śnieżna nie zachęca do spacerów. Normalnie Serbinów z "Nocy i dni" w wersji niezagospodarowanej. I tylko mój Bogumił to spełniony Radek. ;)
Ale że nasza gmina zasfaltowała nam pół Ptasiej jeszcze zanim spadł w listopadzie śnieg, więc pierwszy wiosenny spacer z radością i wielką ulgą, że zima odchodzi do lamusa, zaliczyliśmy. :)
Od trzech dni nie pada śnieg! A dzisiaj nawet świeciło słońce. Wiosna robi sobie chody.
I rozmiękcza nie tylko moje serce. Breja błotno-śnieżna nie zachęca do spacerów. Normalnie Serbinów z "Nocy i dni" w wersji niezagospodarowanej. I tylko mój Bogumił to spełniony Radek. ;)
Ale że nasza gmina zasfaltowała nam pół Ptasiej jeszcze zanim spadł w listopadzie śnieg, więc pierwszy wiosenny spacer z radością i wielką ulgą, że zima odchodzi do lamusa, zaliczyliśmy. :)
piątek, 5 kwietnia 2013
Lista przyjętych
Julek został przyjęty do przedszkola!
Lęki i martwienia przerzucam na wrzesień. Po drodze zmierzę
się z niemożliwym i zapukam do gminy o nauczyciela wspomagającego. Dziś z
niedowierzaniem wczytuję się w listę trzyletnich rekrutów Krzysiowego
przedszkola. I nie wsłuchuję głębiej we własne emocje. Sił mi brak.
Siłę mają moje chłopaki. ;)
Krzyś prężąc nieistniejące bicepsy.
Julek spinając piąstki i groźnie spoglądając w odpowiedzi na pytanie: Julek, ile masz siły? (babcia go tego nauczyła! :))
Będzie dobrze, prawda?
wtorek, 2 kwietnia 2013
Orzeczenie
Doigrałam się. ;)
Mam na papierze to, co niby wiem. Obcując z Julkiem od
urodzenia.
Komisja jednogłośnie przyznała Julkowi orzeczenie o
potrzebie kształcenia specjalnego. Zajęcia rewalidacyjne i logopedyczne
wskazane. Usprawnianie w zakresie dużej motoryki jak najbardziej. Stymulacja procesów
poznawczych. Rozwój umiejętności społecznych. Ogólnie, ogólnie, ogólnie.
W szczególe: upośledzenie umysłowe w stopniu lekkim.
Intelekt w wadze koguciej.
No w mordę. Powinnam się cieszyć? Skakać w górę? Stopień
lekki. Im lżej, tym mniej. Kasy. Kasy z subwencji oświatowej. Na to, żeby Julka
pchać w górę. Jest też tzw. dobra wola. Tu włącza się czynnik ludzki.
Orzeczenie mamy. Teraz czas na przedszkole. Co ono na to?
Zobaczymy.
A Julek pozostaje Julkiem. Ze swoją ciekawością świata,
buntem dwulatka, irytacją z powodu niemożności komunikowania się z nami,
uśmiechem na niepogodę i coraz sprawniejszym piciem z kubeczka.
Papier swoje. Życie swoje.
Subskrybuj:
Posty (Atom)