Mam na papierze to, co niby wiem. Obcując z Julkiem od
urodzenia.
Komisja jednogłośnie przyznała Julkowi orzeczenie o
potrzebie kształcenia specjalnego. Zajęcia rewalidacyjne i logopedyczne
wskazane. Usprawnianie w zakresie dużej motoryki jak najbardziej. Stymulacja procesów
poznawczych. Rozwój umiejętności społecznych. Ogólnie, ogólnie, ogólnie.
W szczególe: upośledzenie umysłowe w stopniu lekkim.
Intelekt w wadze koguciej.
No w mordę. Powinnam się cieszyć? Skakać w górę? Stopień
lekki. Im lżej, tym mniej. Kasy. Kasy z subwencji oświatowej. Na to, żeby Julka
pchać w górę. Jest też tzw. dobra wola. Tu włącza się czynnik ludzki.
Orzeczenie mamy. Teraz czas na przedszkole. Co ono na to?
Zobaczymy.
A Julek pozostaje Julkiem. Ze swoją ciekawością świata,
buntem dwulatka, irytacją z powodu niemożności komunikowania się z nami,
uśmiechem na niepogodę i coraz sprawniejszym piciem z kubeczka.
Papier swoje. Życie swoje.
Gratuluję osiągnięć - Julkowi w rozwoju, a Tobie w związku ze zdobyciem orzeczenia! :)
OdpowiedzUsuńNo cóż, Ty wiesz, że ja wiem, że Ty wiesz, jak to jest naprawdę z tym co napiszą w takim orzeczeniu. Teraz tylko do przedszkola zanieść i.... Witaj smyku w przedszkolu. :D
OdpowiedzUsuń