czwartek, 8 maja 2014

Małe uniesienia

Urosłam dzisiaj. Urosłam dwa razy.
Pierwsze lewitowanie.
Pojechałam z Julkiem po Krzysia na taekwondo (zwykle go zawozimy i zostawiamy w drzwiach, więc niewiele widzimy). Teraz była końcówka treningu. Weszliśmy więc na salę. Julek wielkimi oczami przyglądał się temu, co dzieje się na macie. Gromkim okrzykiem dzieci żegnały się z senseiem.
Usiedliśmy na ławeczce przy Krzysia rzeczach. Wreszcie przybiegł. Julek wpatrywał się w brata intensywnie. Nagle przysunął się do niego i objął radośnie rękami. Krzyś oddał przytulańca. Potem wytarmosił Julka włosy i dał buziaka. Na oczach kolegów.
Drugie lewitowanie.
Starszy kolega pyta Krzysia, czy Julek to jego brat. No a jak.
- Dziwne ma oczy. - stwierdza niezłośliwie, raczej odkrywczo chłopiec.
- A ty nosisz okulary. - odpowiada w tym samym tonie Krzyś.
Temat zostaje wyczerpany, chłopcy gadają o czymś innym.
Inność to inność. Z nią się żyje, nie dyskutuje. No nie. ;)

PS Wiem, że nadejdzie moment, w którym usłyszę rzucone przez ramię: - O! Down!
Wyobrażam sobie tą chwilę. Wizualizuję swoje zachowanie. Przygotowuję odpowiedź. A i tak kompletnie nie umiem przewidzieć swojej rzeczywistej reakcji.

środa, 7 maja 2014

Upiór w operze

Ostatnio w naszym domu renesans przeżywa "Upiór w operze" z muzyką Webbera i wykonaniem aktorów teatru Romy. Słucham w aucie płytę ja, słucha Radek, słuchają chłopaki. Krzyś miał nawet fazę na historię o upiorze. Musiałam mu opowiadać po wiele razy. Takie natręctwo historyjkowe. Przy okazji dowiedział się, co to uwertura i randka.
To tytułem wstępu.
Dzisiaj Radek prysznicował Krzysia, Julek przeze mnie wymyty asystował tacie.
Zaparowali całą łazienką. I w tej mgle zaczęli śpiewać: "Ten duch to upiór tej opery..." Niosła się melodia. Aria dwóch. Krzyś wyśpiewywał: "Śpiewaj, śpiewaj Aniele Muzyki" (to moment, w którym Kristin swoim boskim głosem zaczyna trel na wysokim C).
- Śpiewaj, śpiewaj Aniele Muzyki - woła Krzyś.
I nagle
- Aaaaaaa - na całe gardło z solówką wjeżdża Julek.
Nie proszony, sam z siebie, we właściwym czasie i we właściwym miejscu śpiewa sobie.
Obserwator i naśladowca. Artysta jeden.

wtorek, 6 maja 2014

"Lada dzień"

Chłopcy zasnęli. Ja miałam się uczyć. Radek namierzył film na Kulturze.
Zaczęliśmy oglądać.
Schemat wielokrotnie powtarzany. Oni contra system w imię dobra dziecka. A że zwyczajnie (nudno) nie może być, to: oni są parą homoseksualistów (jeden on prawnik, drugi on artysta/drug queen), a dziecko jest upośledzone i nie ich (sąsiadki-ćpunki, która ląduje w pace za posiadanie narkotyków).
Zaczyna się batalia z sądem, dyskryminacją, uprzedzeniami.
Film jakich wiele. Dobrze gra na emocjach, spokojnie buduje napięcie, bohaterowie wzbudzają sympatię, happy endu brak. Więc gdzie jest haczyk?
W bohaterze drugoplanowym, którego zobaczył Radek poszukując czegoś ciekawego do obejrzenia. Marco to kilkunastoletni chłopiec z zespołem Downa.
To nie pierwszy raz, gdy zatrzymujemy się, bo temat dotyka naszą codzienność. Pokazuje coś, w czym tkwimy od trzech i pół lat. Z czym utożsamiamy się. Inność Julka nie odbiera mu prawa do bycia kochanym. I Marca i każdego odrzuconego dzieciaka. To takie proste, a tak trudne do ogarnięcia życiem.
Mam dziś oczy jak królik. Całkiem czerwone.

PS "Lada dzień" w reżysreii Travisa Fine'a. Czy ktoś nie zaangażowany w zespół Downa oglądał ten film? Ciekawa jestem reakcji. Bo moje są zupełnie nieobiektywne. ;)

środa, 30 kwietnia 2014

Wagary

O godzinie 14.00 siedziałam na ławeczce i piłam kawę.
Pranie zdążyło się wyprać, wyschnąć i zostać przeze mnie zebrane.
Zupa ogórkowa dawno ostygła ugotowana o dziewiątej rano, nogi kury właśnie wstawiłam do piekarnika.
Dom ogarnęłam z odkurzeniem i przemyciem podłogi plus przetarciem upaćkanych łapkami i julkowym jęzorem szyb.
Rano zawiozłam Julka do przedszkola i odebrałam go w samo południe, podrzuciłam do fryzjera - naszej sąsiadki, która zgrabną fryzurkę zrobiła z przydługiej już grzywki i boków. Po drodze drobne zakupy (na obiad pierwszomajowy) i wyczekane zakupy (dzieci).
I jeszcze skosiłam trawę w ogródku.
Zabawiłam się z Krzysiem w układanki literkowe.
Wypieliłam skrawek zapuszczonego skalniaka.
Przygotowałam rabarbar na ciasto.
Dotknęłam nosem wiosny.
O godzinie 14.00 mam jeszcze godzinę do wyjścia z pracy.
Zapomniałam, że aż tyle można zrobić. Gdy nie jestem w pracy i gdy młodsze dziecię nie absorbuje uwagi.
Wagary.
Zrobiłam sobie i Krzysiowi wagary.
Świetna sprawa!

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

O Kopciuszku

Dzisiaj w przedszkolu Krzyś w tzw. wolnym czasie narysował dziewczynkę w sukni balowej. Nawet zgrabny portrecik mu wyszedł.
Krzysiowi, który bierze udział w konkursie "Cała Polska czyta dzieciom" i do każdej przeczytanej bajki/wierszyka/opowiadania robi ilustrację, przyszedł do głowy pomysł pt. narysowaną dziewczynkę włączę do konkursowych ilustracji (= nie będę musiał już dzisiaj rysować).
- Ale to wbrew zasadom, Krzysiu.
- Ale proszę. - przemówiło lenistwo.
W zasadzie...
- Dobrze.  Niech to będzie Kopciuszek. I włączę ten rysunek do pozostałych, jeśli opowiesz mi bajkę o Kopciuszku.

Bajka o Kopciuszku wg Krzysia
Była dziewczynka i miała macochę, a ona dwie córki. Te dwie córki poszły na bal, bo książę szukał najpiękniejszej żony. Kopciuszka zamknęła i schowała klucz. Ale Kopciuszek znalazł klucz i otworzył i pojechał na bal.
STOP-STOP-STOP!!
- W tych zakopconych łachmanach? - zapytałam, darując już Krzysiowi etap michy z grochem, makiem i popiołem plus pomocne gołąbki.
- ????
- Pojawia się teraz kluczowa bajkowa postać, która pomaga.
- Wróżka!
Odetchnęłam. Co dalej?
Był bal. Był książę i Kopciuszek. I tylko razem się bawili. I bawili. No, bawili. - Krzyś zawiesza głos.
- Aż wybiła ... - przychodzę z pomocą.
- ... szybę! - oznajmia Krzyś.

Kurtyna.

niedziela, 27 kwietnia 2014

Trzy i pół

Dialog z Julkiem. Poobiedni w rytmie deseru.
Na stole właśnie wylądowały nadziewane cukierki. Każdy owinięty w papierek.
- Eee! - mówi Julek wymownie.
- Proszę, poczęstuj się. - zachęcam proforma.
Julek zabiera cukierka. Nie potrafi rozwinąć z papierka.
- Eeej! - (w wolnym tłumaczeniu: rozwiń mama).
Rozwijam, podaję.
- Khhh - (w wolnym tłumaczeniu: super, dzięki).
Cukierek znika błyskawicznie. Julek sięga po kolejny.
- Julek, tylko jeden. Więcej nie dam.
- Nie! (tłumaczyć nie trzeba).
Koniec dialogu.

Mam trzy latka, trzy i pół.
Sięgam głową ponad stół.
Mam fartuszek z muchomorkiem.
Do przedszkola chodzę z workiem.

Zgadza się.
Wiek: 3,5.
Wzrost: pozwalający skanować wzrokiem zawartość stołu, bez wspinania się na palce.
Status: przedszkolak.
Umiejętności: malarz abstrakcjonista, pieśniarz gestykulant, tancerz dyskotekowy, słów nie używa, przytulaniec na każdą pogodę.
Taki Jul.

A że mnie wzięło na wspominki w związku że aczkolwiek bynajmniej bo trzy i pół roku stuknęło Julkowi, to pokażę wam dziś i wczoraj.

kwiecień 2011 r. (Krzyś prawie trzy lata, Julek ma pół roku)

27 kwietnia 2014 r. (Krzyś prawie sześć lat, Julek 3,5)

z Radkiem w kwietniu 2011 r.

cwaniak dziś :)

oglądając bajkę


środa, 23 kwietnia 2014

Ranking bajek

Julek najbardziej lubi oglądać "Krecika", "Bolka i Lolka", "Lippy and Messy" oraz Wojciecha Cejrowskiego.
Gdy zaczyna się "Boso przez świat" Julek zamiera. Siada i ogląda program od deski do deski. Jakby wszystko rozumiał. Nic nie rozumiem.