sobota, 13 grudnia 2014

Jasełka

Zdążyliśmy do Jasełek. Z ujarzmieniem kaszlu krtaniowego. Za to Krzyś w fazie rekonwalescencji uznał, że jest zbyt słaby na zawody, ale na tyle silny, żeby pojechać z Julkiem na Jasełka. I tym sposobem rozwiązał mi się problem dwóch imprez w jednym czasie, które wymagałaby rozdwojenia rodzicielskiego, czyli zero wspólnego świętowania.
Pojechaliśmy do julkowego przedszkola, w którym dzisiaj o dziesiątej najmłodsza grupa przedstawiała tańcem i śpiewem Betlejem.
Nieoczekiwanie Julek awansował z pastuszka do roli głównej i przejęty w drzwiach przez p. Agatę został zabrany do przebrania. Został św. Józefem. Bo kolega się rozchorował.
Trwał wiernie przy Maryi, chwilami tylko pacyfikowany przez p. Agatę.
Wszedł w rolę miękko, bez ucieczek i kompleksów.
Siedział dostojnie, oszczędnie śląc uśmiechy. Doglądał Lalkę-Udającą-Dzieciątko, a gdy przyszła mu ochota ululać oseska, czujna Maryja odebrała dziecię i wsadziła na powrót do kołyski. W tych sprawach rację mają mamy. Prawda. :)
Dobrze patrzeć na Julka, który w grupie czuje się swobodnie, na swoim miejscu i zadowolony. Społecznie rozwinął skrzydła.
Po raz kolejny zyskałam pewność, że zmiana przedszkola była strzałem w dziesiątkę.



Julek z p. Agatą.



2 komentarze: