Julek wędruje do nas w nocy. Ja wędruję rano-też w nocy do pracy. Radek wędruje do pieca. Krzyś nie wędruje do szkoły. Bakcyle wędrują między nami. Dni wędrują poza nami. I wszystko w ciemnościach. Bo jak jest dzień ze słońcem, to ja akurat mam szkolenie w pomieszczeniu bez okien.
Ciut mnie już męczy ten spacer wszystkiego.
Inhalacje w toku. Jasełka (Julek), zawody taekwondo (Krzyś) pewno ominą chłopaków.
W tym galimatiasie przypadków i codzienników dostrzegam nadzieję na święta.
PS Naśladownictwo objęło zasięgiem nebulizator. Julek daje sobie wdychać lekarstwo. Dokładnie jak Krzyś.
Ładny, zgrabny, miły. Uśmiech pełen wdzięku. Twardy negocjator. Lubi postawić na swoim i wszystkich na baczność. Dynamiczny, z poczuciem humoru i buntem na wynos. A, ma zespół Downa. Ciągle o tym zapominam. Serio. Tylko jego rozwój i ciekawskie spojrzenia przypominają czasem, że ma. Przed państwem - Julek, młodszy brat Krzysia. Obaj to moi synowi. Dumna z nich ja!
Marto, zdrowia dla chłopców! Sił dla Was! No i nic nie poradzę, że Twoje pisanie nawet o rzeczach nie-fajnych, jest takie, że mimowolnie się uśmiechnę... Trzymajcie się! P.s. U nas ostatnio urozmaicenie - infekcje górnych dróg oddechowych na zmianę z żołądkowymi. Teraz na szczęście przerwa:) Pozdrawiam Was mocno!
OdpowiedzUsuńDominika
To ja życzę, żeby ta przerwa w nawyk weszła. Czyli permanentnego zdrowia dla Was. :) i dziękuję za wsparcie :*
Usuń