W
ostatnim czasie mieliśmy wysyp spotkań z rówieśnikami Julka, młodszymi od niego
dziećmi (3 lata) i całkiem małymi (1,5 roku). Wszystkie z właściwym zestawem
chromosomów. Julek brylował dodatkowym. I w zasadzie w tym jednym tylko
brylował (poza uśmiechem czarującym, który jednak dla nas i tylko dla nas jest
najpiękniejszy).
Towarzysko
odnajduje się bez zastrzeżeń. Zwykle namierza zabawki, które w nowym otoczeniu
zawsze są atrakcyjne, nawet jeśli już znane. Bawi się nimi w skupieniu, nie chce oddawać innym zainteresowanym. Standard w dzieciolandzie. Z dziećmi nawiązuje relacje
poprzez obserwację i naśladownictwo oraz wygłupy. Dla tych młodszych żaden to
problem, dla tych starszych – nie zawsze fajnie. Jednak przy jednych i drugich
Julek krąży jak satelita – autonomiczna, trochę zagadkowa, mało
dokuczliwa.
Patrząc
na niego, nie dostrzegam zrozumienia w nim samym, że porusza się w jakiejś odrębnej
czasoprzestrzeni, idealnie równoległej do Świata Z Normą Intelektualną.
Wyraźnie między nimi brak punktów stycznych. Można budować mosty z uśmiechów,
radosnej bieganiny, żwawej pantomimy. Ale im dłużej Julek będzie tkwił w swoim
niemówieniu, tym bardziej będzie oddalał się od niego mój świat.
Przyzwyczaiłam
się już, że sprawy z Julkiem załatwiam nie gadając. Gdy więc otoczyły mnie dzieci,
które werbalizują siebie i swoje
oczekiwania, zawyła we mnie tęsknota za normalnością w rozmiarze 46 XY. Czyste
spojrzenie, słowo, zdanie, odpowiedź, zrozumienie, sprawa zamknięta albo do
negocjowania. Bosko!
Czasoprzestrzeń
Julka jest wyzbyta z dialogów, dookreślenia wieku rozwojowego i wzrostu właściwego
dla wieku biologicznego. Wypełniona wokalizami, przypadkowymi dwusylabowcami
najczęściej powtórzonymi a nie wymówionymi z siebie, pieluchomajtkami z zielonym
smokiem. I jest ciągle obok. Nigdy w
moim świecie.
Nie
mam w sobie blokady, żeby wejść w świat Julka, skoro on nie może wejść w mój. Chciałabym
widzieć to, co on widzi i rozumieć, co on rozumie. Żeby wiedzieć. Nie potrafię.
Ograniczona swoim intelektem skazana więc jestem na obserwacje tej jego
czasoprzestrzeni i przybliżanie, ciągłe podsuwanie, uczenie go kawałków Świata
z Normą Intelektualną. Co dziwne - im mniej
wiem, tym więcej Julka kocham. Jakbym tą miłością chciała zniwelować bezsilność
z powodu, że te dwa światy. Julka i mój. Tak obok siebie. Bez sprzężeń zwrotnych. Wędrują.
Marta, szczęka mi opadła... Trzeba mieć nie lada dar, żeby opisać to, co czujesz w taki sposób. Podpisuję się obiema rękami i nogami! Dziękuję, że ubrałaś w słowa to, czego nie ja nie potrafiłam. Mogę zalinkować lub zacytować Cię na swoim blogu?
OdpowiedzUsuńDobrze, że zrozumiale, bo się mi już zdawało, że zagmatwałam się w tych swoich refleksjach. czerp z tej pisaniny, Madziu, co chcesz i ile chcesz. :)
UsuńPowolutku...może Julek tej mowy jeszcze nie potrzebuje? Ważne że nie czuje się zagubiony w towarzystwie, choć wiem jak irytuje ten brak konkretnego kontaktu...też tęsknię za normalności, ale...pozdrawiam Was b.serdecznie
OdpowiedzUsuńJeszcze nie straciłam nadziei, że będzie gadał. Ale zyskałam pewność, że nawet jeśli już zacznie i tak pozostanie zespołowym Julkiem.
UsuńMarto, komentuję, choć tak po prawdzie to słów mi brak... Może jedynie, że niezmiennie wierzę, że Julek znacznie mówić, i że będzie choć trochę mniej trudno... Strasznie mocno Cię ściskam.
OdpowiedzUsuńP.s. A w temacie pisania powtórzę się - masz talent dziewczyno:)
Dominika
Dominika