U endokrynolog kontrolnie. Połowę i ćwierć Warszawy w strugach deszczu. Przejechaliśmy. Przy akompaniamencie "Upiora z opery" (miłość Julka jest wielka i mniemam że dozgonna).
Tarczyca bez wspomagania nie da rady. TSH co badanie pomalutku, systematycznie wzrasta. Dostosowujemy się zatem do tego tempa i zwiększamy nieznacznie działkę. Od jutra Julek będzie połykał 37,5 mg euthyroxu (do dziś brał 25 mg). Inaczej być nie chce.
Zmierzony i zważony.
Dowody na to że rośnie są niezaprzeczalne.
Wzrost 105 cm (o trzy cm więcej od lipcowego pomiaru).
Waga 17,8 kg (o kilogram więcej).
Proporcje między jednym a drugim zachowane. Trzeci centyl się kłania.
A stopa. Stopa, proszę państwa, przez rok urosła o dwa rozmiary i wynosi 28.
Grzeczność ponad normę.
Gwałtownie spadła po opuszczeniu gabinetu pani doktor. :)
Ładny, zgrabny, miły. Uśmiech pełen wdzięku. Twardy negocjator. Lubi postawić na swoim i wszystkich na baczność. Dynamiczny, z poczuciem humoru i buntem na wynos. A, ma zespół Downa. Ciągle o tym zapominam. Serio. Tylko jego rozwój i ciekawskie spojrzenia przypominają czasem, że ma. Przed państwem - Julek, młodszy brat Krzysia. Obaj to moi synowi. Dumna z nich ja!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz