Odbieram Julka z przedszkola. Synuś wychodząc z sali mówi:
- Mama, olo.
- Olo? Nowy kolega?
Julek rzuca mi spojrzenie "jak ty nic nie rozumiesz", rozkłada ręce, pięknie artykułując "u" (co w dialekcie makatońsko-krakowskim znaczy samolot) i po raz pierwszy wyjaśnia niedomyślnej matce znaczenie użytego przez siebie wyrazu.
Wyższa szkoła jazdy. ;)
Ładny, zgrabny, miły. Uśmiech pełen wdzięku. Twardy negocjator. Lubi postawić na swoim i wszystkich na baczność. Dynamiczny, z poczuciem humoru i buntem na wynos. A, ma zespół Downa. Ciągle o tym zapominam. Serio. Tylko jego rozwój i ciekawskie spojrzenia przypominają czasem, że ma. Przed państwem - Julek, młodszy brat Krzysia. Obaj to moi synowi. Dumna z nich ja!
Może jednak ta metoda Cieszyńskiej ma sens?? :)
OdpowiedzUsuń