wtorek, 24 marca 2020

Koronacodzienność

Po dziesięciu dniach dobrowolnej izolacji oddaliłam się od domu. Cztery kilometry do najbliższego miasteczka. Autem. Boszsz, ten szum silnika. Delikatne tykanie migacza. Samotność na wąziutkiej przestrzeni. Cisza. Nikt nic nie chce. Bosko. Cztery kilometry szczęścia w jedną stronę i cztery kilometry w drugą.

Po drodze wymarłe miejsca. Boisko, plac zabaw nieczynne. Najbliższy sklepik, prowadzony przez starsze rodzeństwo zamknięty do odwołania. Sklep papierniczy - skrócone godziny pracy. Kasa zabarykadowana folią. Miejscowe samoobsługowe delikatesy obsługują maksymalnie dziesięciu klientów. Przed sklepem czteroosobowa kolejka. Odstępy między stojącymi na dwa metry. Jedna pani (starsza) w maseczce. Staję. Czekam. Załatwiam sprawunki w bezpiecznej odległości.

Dom. Praca zdalna. Julek. Krzysiek. Obiad. Pranie. Ogarnij tak, żeby wszyscy byli zadowoleni. Nie zawsze są. Napięcie rośnie. Czasem śmiech je rozładuje. Czasem spokój. Czasem wybuch. Eksplozja. Na zgliszczach od nowa budujemy nowe zasady współpracy. Sztywne procedury to tylko w korporacjach. W życiu rodzinnym trzeba być jak Elastyna Logistyki i Rozwiązań Kompromisowych.

W trakcie dnia wytyczne ze szkoły Krzysia na temat zdalnej nauki. Szkoła rozeznana w możliwościach technicznych i logistycznych swoich uczniów wprowadza optymalne rozwiązanie. Od jutra Krzysiek zaczyna lekcje w czasie rzeczywistym według planu lekcji na dany dzień tygodnia. Przez dziennik elektroniczny ma e-mailowo zgłaszać każdemu nauczycielowi swoją obecność. Nauczyciel przekazywać materiał do zrobienia w ciągu czterdziestu minut, uczeń na żądanie nauczyciela ma obowiązek zrobić zdjęcie swojej pracy i przesłać je na adres nauczyciela. Nauczyciel w trakcie lekcji jest dostępny dla każdego ucznia. Krzysiek wysłuchał wytycznych, jęknął i stwierdził, że woli wrócić do szkoły. Naprawdę to powiedział, że CHCE DO SZKOŁY! Druga uwaga dotyczyła wf. Jak będzie wyglądała lekcja?

Julek też ma wiele materiału do przerobienia. Codziennie dostaję nowe porcje. Gdybym była niepracujacą mamą, pewno ogarnęłabym więcej. A tak bawimy się w szkolną ciuciubabkę. Jak Julek chce się uczyć, to zwykle ja nie mogę. Gdy ja mogę, to Julek nie chce.

Poza tym siekły mnie korzonki. Przy stole siedzę jak pokraka, ucząc się przy tym podzielności uwagi. Odpowiadam na służbowe e-maile, czytam przesłane materiały słuchając piosenek włączanych przez Julka na full, który śpiewając "Ukulele" albo "Kwokę" domaga się uwagi wołając: - Mama, patrz! I pisz sobie sprawozdanie.

Pozostańmy w zdrowiu. Zdrowiu psychicznym przede wszystkim.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz