poniedziałek, 16 sierpnia 2021

Rowerem po Warmii

Jadąc na czterodniowy biwak po raz pierwszy zabraliśmy ze sobą rowery. Zdobyta wiosną umiejętność Julka otworzyła nowe możliwości. Jadąc na Warmię mogliśmy ją przetestować w terenie.

Pierwsza wycieczka była lajtowa, krótka. Trzy kilometry dla Julka nie są problemem. Drogi szutrowe i leśne też są mu znane. Tu jednak zetknął się po raz pierwszy z pagórkowatym terenem. I tak jak "jedzieeeeemy, z górki na pazurki" było frajdą niemałą, tak przeciwstawny biegun sprawiał trochę problemu. Każde przewyższenie wymagało wysiłku nóg. Bywało różnie. Jedne "podgórki" Julek pokonywał z mocnym postanowieniem "siła Hulk-dam radę", inne oprotestowywał głośno, schodził z roweru i prowadził go marudząc (lub nie). Podobnie było z piaszczystymi odcinkami leśnych dróg.

Druga wycieczka to było dla Julka (i dla nas) wyzwanie. Trasa liczyła 16 km. Duktami leśnymi, dróżkami piaszczystymi, asfaltem. Jechaliśmy dwie godziny. Początek nie był łatwy. Julek się buntował (jak w górach). Mała praca nad mobilizacją aż wreszcie wszedł na śrubę i jechał. Jechał bardzo zmotywowany, szczególnie że słońce coraz niżej wędrowało i Julek martwił się, że nadajdzie zaraz noc. A nocy, ciemności i pająków Julek boi się najbardziej. Gdy było mocno pod górkę albo kawałek drogi zapiaszczony, Julek schodził z roweru i go pchał, nie narzekając przy tym (ale to na tym drugim etapie wędrówki gdy jechał zmotywowany). 

Na tej wycieczce zderzyliśmy się z innym problemem. Dużo poważniejszym. Na polecenia "STOP!", "w lewo!", "w prawo!" Julek reaguje z opóźnieniem. Niebezpiecznym opóźnieniem. Początkowo myśleliśmy, że Julek nas zwyczajnie ignoruje i chce po swojemu jechać, ale po kilku testach zrozumieliśmy, że polecenia docierają do niego z poślizgiem. Czasem - maksymalnie skupiony na jeździe rowerem - ich nie rozumie. Musieliśmy szybko wypracować przejściowe procedury, bo na pewnym etapie wycieczki była wygodna droga asfaltowa, ale wąska i uczęszczana również przez auta. Na szczęście rzadko. Radek jechał więc obok Julka, ja za Julkiem, rozglądając się i gdy widziałam auto za nami, już wołałam "STOP!", żeby Julek miał czas na reakcję. Wypadku nie było, choć stres ogarniał nas często. Dodatkowo zapomnieliśmy wziąć Julkowi kasku i jechał bez.

Kondycyjnie Julek poradził sobie z trasą bardzo dobrze. Nad bezpieczną jazdą pracujemy, ale o tym w kolejnym odcinku rowerowych przygód Julka. :)







1 komentarz: