Gdyby ktoś szukał księcia z bajki, to u nas na liściu zamieszkał.
Adres podam e-mailem.
Ładny, zgrabny, miły. Uśmiech pełen wdzięku. Twardy negocjator. Lubi postawić na swoim i wszystkich na baczność. Dynamiczny, z poczuciem humoru i buntem na wynos. A, ma zespół Downa. Ciągle o tym zapominam. Serio. Tylko jego rozwój i ciekawskie spojrzenia przypominają czasem, że ma. Przed państwem - Julek, młodszy brat Krzysia. Obaj to moi synowi. Dumna z nich ja!
środa, 28 sierpnia 2013
niedziela, 25 sierpnia 2013
W liczbach
4 razy ściągałam Julka ze schodów.
3 razy Krzyś doznał dziś kontuzji.
0 wniosków wyciągnął na zaś.
119 cm Krzyś, 89 cm Julek mierzą od stóp do głów.
25 i 14 kg ważą.
2 razy budził się dzisiaj Julek. Jakieś 20 uśmiechów temu towarzyszyło.
1 raz nabił guza.
5 szufelek piasku wyniosłam z domu.
Pierwsza szóstka przebiła się Krzysiowi.
8 całusów zaliczyłam od moich synów.
28 ja im sprzedałam.
2 razy Krzyś wychodził na spacer z Aurą.
Raz pojechał z tatą i Julkiem na wycieczkę rowerową.
6:08 obudził nas Jul.
20:03 obaj już spali.
12 godzin było słońce.
6 godzin była noc.
1 impreza.
1 ślub i 1 wesele będą w rodzinie.
Narzeczonym gratulujemy! :)
3 razy Krzyś doznał dziś kontuzji.
0 wniosków wyciągnął na zaś.
119 cm Krzyś, 89 cm Julek mierzą od stóp do głów.
25 i 14 kg ważą.
2 razy budził się dzisiaj Julek. Jakieś 20 uśmiechów temu towarzyszyło.
1 raz nabił guza.
5 szufelek piasku wyniosłam z domu.
Pierwsza szóstka przebiła się Krzysiowi.
8 całusów zaliczyłam od moich synów.
28 ja im sprzedałam.
2 razy Krzyś wychodził na spacer z Aurą.
Raz pojechał z tatą i Julkiem na wycieczkę rowerową.
6:08 obudził nas Jul.
20:03 obaj już spali.
12 godzin było słońce.
6 godzin była noc.
1 impreza.
1 ślub i 1 wesele będą w rodzinie.
Narzeczonym gratulujemy! :)
środa, 21 sierpnia 2013
Przygotowania
Julek od poniedziałku przez najbliższe dwa tygodnie ma codziennie zajęcia w OWI. Taki stacjonarny turnus rehabilitacyjny. Najpierw uczestniczy w zajęciach grupowych, potem ma rehabilitację. W tym tygodniu Julka wozi Radek, w przyszłym będę wozić ja.
Ja wiem, na czym zajęcia polegają, Radek znał z moich opowieści. Teraz już z autopsji. Jest pod dużym wrażeniem i Julka i zajęć. Twierdzi, że Julek świetnie orientuje się we wszystkim.
Te ostatnie dwa tygodnie sierpnia nie wybrałam przypadkiem. Chciałam dać Julkowi i sobie odpocząć od rytmu codzienności roku szkolnego. Postawiliśmy więc na rehabilitację ogrodową, dogoterapię amatorską i uściślanie więzów braterskich. Julek łaził głównie na boso, dotykając stopami trawy, kamyków, piasku, pluskał się w wodzie, taplał w kałużach, przesypywał kilogramy piachu wiaderkami. Nauczył się schodzić z dwóch tarasowych stopni przytrzymując się słupka od barierki, zaczął śmiało włazić na zjeżdżalnię i samodzielnie zjeżdżać na brzuchu i pupie. Chwytem pęsetowym wybierać dojrzałe (!) porzeczki, truskawki i borówki. Prawie pić samodzielnie z kubeczka (jeszcze zdarza mu się tak przechylić zawartość, że ta wylewa się wszędzie, nie znajdując miejsca w buzi). Wnosić do domu tony piasku i być bezczelnie umorusanym, z szerokim uśmiechem na twarzy.
Dwa ostatnie tygodnie sierpnia to również rozkręcenie Julka przed przedszkolem. Wchodząc już teraz w rytm zajęć w OWI, powinien miękko wylądować w terenie przedszkolnym nieznanym. Tym więcej, że codziennie rano jedzie z Krzysiem na 8.00 do przedszkola, odprowadza go do sali, a potem jedzie z tatą na Pilicką na 9.20. Tego nie planowałam, samo wyszło doskonale. :)
A Krzyś idąc z Julkiem do przedszkola po raz pierwszy, podobno pękał z dumy.
Szkoda, że tego nie widziałam.
Ja wiem, na czym zajęcia polegają, Radek znał z moich opowieści. Teraz już z autopsji. Jest pod dużym wrażeniem i Julka i zajęć. Twierdzi, że Julek świetnie orientuje się we wszystkim.
Te ostatnie dwa tygodnie sierpnia nie wybrałam przypadkiem. Chciałam dać Julkowi i sobie odpocząć od rytmu codzienności roku szkolnego. Postawiliśmy więc na rehabilitację ogrodową, dogoterapię amatorską i uściślanie więzów braterskich. Julek łaził głównie na boso, dotykając stopami trawy, kamyków, piasku, pluskał się w wodzie, taplał w kałużach, przesypywał kilogramy piachu wiaderkami. Nauczył się schodzić z dwóch tarasowych stopni przytrzymując się słupka od barierki, zaczął śmiało włazić na zjeżdżalnię i samodzielnie zjeżdżać na brzuchu i pupie. Chwytem pęsetowym wybierać dojrzałe (!) porzeczki, truskawki i borówki. Prawie pić samodzielnie z kubeczka (jeszcze zdarza mu się tak przechylić zawartość, że ta wylewa się wszędzie, nie znajdując miejsca w buzi). Wnosić do domu tony piasku i być bezczelnie umorusanym, z szerokim uśmiechem na twarzy.
Dwa ostatnie tygodnie sierpnia to również rozkręcenie Julka przed przedszkolem. Wchodząc już teraz w rytm zajęć w OWI, powinien miękko wylądować w terenie przedszkolnym nieznanym. Tym więcej, że codziennie rano jedzie z Krzysiem na 8.00 do przedszkola, odprowadza go do sali, a potem jedzie z tatą na Pilicką na 9.20. Tego nie planowałam, samo wyszło doskonale. :)
A Krzyś idąc z Julkiem do przedszkola po raz pierwszy, podobno pękał z dumy.
Szkoda, że tego nie widziałam.
poniedziałek, 19 sierpnia 2013
Serwisant
Julek na rolkach nie jeździ (jeszcze), za to serwis rolkowy opanował błyskawicznie.
Przykręci, dokręci, zbędne (i nie) rzeczy wyrzuci. Klucz do dziury właściwej wsadzi!
Majsterkowicz pełną parą. :)
Przykręci, dokręci, zbędne (i nie) rzeczy wyrzuci. Klucz do dziury właściwej wsadzi!
Majsterkowicz pełną parą. :)
niedziela, 18 sierpnia 2013
Po rozłące
Wróciliśmy niepoturbowani, zabawieni i odcodziennieni.
Nie miałam czasu tęsknić za chłopakami. Krzyś w sobotni poranek trzymał fason. W ciągu dnia pociągał nieco nosem. Tęsknił. Na przywitanie wtulił się mocno i odetchnął, że już jesteśmy. Julek wydawał się obojętny.
Dobrze nam zrobił ten wyjazd.
Bez oglądania się na dzieci, bez wsłuchiwania w ich ochoty i nieochoty, pojękiwania i śmiechy. Wewnętrzny spokój, bo są w dobrych babcino-dziadkowych rękach, tylko ułatwił nam zadanie. Lekko więc i swobodnie popijaliśmy kawę na rynku w Kaliszu, gadkowaliśmy z moim bratem i jego żoną (jak fajnie było się razem spotkać i razem bawić!), poleżeliśmy przed imprezą, wyszykowaliśmy się na nią starannie. A potem krążyliśmy od kościoła do kościoła ze świadkową na pokładzie. Bo adres znaliśmy, ale nie lokalne ulice. Zdążyliśmy. Ale tylko dlatego, że pod jednym kościołem ktoś zagadnął nas, czy też czekamy na ślub Mileny i Grzegorza. ??? Nie! Zdecydowanie nie.
Chętnie powtórzę taki wypad. :)
Nie miałam czasu tęsknić za chłopakami. Krzyś w sobotni poranek trzymał fason. W ciągu dnia pociągał nieco nosem. Tęsknił. Na przywitanie wtulił się mocno i odetchnął, że już jesteśmy. Julek wydawał się obojętny.
Dobrze nam zrobił ten wyjazd.
Bez oglądania się na dzieci, bez wsłuchiwania w ich ochoty i nieochoty, pojękiwania i śmiechy. Wewnętrzny spokój, bo są w dobrych babcino-dziadkowych rękach, tylko ułatwił nam zadanie. Lekko więc i swobodnie popijaliśmy kawę na rynku w Kaliszu, gadkowaliśmy z moim bratem i jego żoną (jak fajnie było się razem spotkać i razem bawić!), poleżeliśmy przed imprezą, wyszykowaliśmy się na nią starannie. A potem krążyliśmy od kościoła do kościoła ze świadkową na pokładzie. Bo adres znaliśmy, ale nie lokalne ulice. Zdążyliśmy. Ale tylko dlatego, że pod jednym kościołem ktoś zagadnął nas, czy też czekamy na ślub Mileny i Grzegorza. ??? Nie! Zdecydowanie nie.
Chętnie powtórzę taki wypad. :)
Niewiarygodne - razem, sami, jak w erze przeddzieciowej. ;) |
piątek, 16 sierpnia 2013
Rozłąka
Dojrzałam do tego, żeby po pięciu latach spędzić sobotę i połowę niedzieli bez dzieci.
Jedziemy jutro na ślub i wesele, 300 km stąd. Chłopcy zostają w domu, z babcią i dziadkiem.
Noce bez Krzysia to tylko te w szpitalu z Julkiem. Na porodówce, na kardiologii, na kardiochirurgii. Ale w domu był tata. A jak jego nie było, bo był z Julkiem, to byłam ja. Krzyś z ogromną dojrzałością przyjął taki podział ról. Wiedział dlaczego, rozłąkę przyjął naturalnie, bez traumy, jako konieczność.
Noce bez Julka to tylko te na intensywnej terapii.
Jutro Krzyś nie chce rozłąki. Chce jechać z nami. A my wiemy, że impreza weselna prędko znudzi Krzysia, za Julkiem trzeba będzie biegać i znów niewiele towarzysko skorzystamy. Julek nie wyraża swojego zdania.
Potrzebuję egoizmu w rozsądnych dawkach, żeby wiedzieć, że mam prawo do swojego świata i potrzebuję tęsknoty, żeby nie zapominać, jaka moc tkwi w miłości.
Krzysiowi trudno zgodzić się z moim punktem widzenia. Więc chodził za mną jak cień. Tkwił przy mnie cały dzień. Zabrałam go rano do pracy, potem po lampy do jego i Julka pokoju. Nie przekupujemy smutku Krzysia, osładzamy chwile rozłąki? Nie zabraniem mu tęsknić. Nie zabraniam się smucić. Stawiam do pionu.
A Krzyś jak nie Krzyś siedział przy stole i kolorował obrazki wydrukowane w pracy, złożone w mały zeszyt. Chciał być przy mnie. Julek przy bracie.
Będzie jutro płakał?
Jedziemy jutro na ślub i wesele, 300 km stąd. Chłopcy zostają w domu, z babcią i dziadkiem.
Noce bez Krzysia to tylko te w szpitalu z Julkiem. Na porodówce, na kardiologii, na kardiochirurgii. Ale w domu był tata. A jak jego nie było, bo był z Julkiem, to byłam ja. Krzyś z ogromną dojrzałością przyjął taki podział ról. Wiedział dlaczego, rozłąkę przyjął naturalnie, bez traumy, jako konieczność.
Noce bez Julka to tylko te na intensywnej terapii.
Jutro Krzyś nie chce rozłąki. Chce jechać z nami. A my wiemy, że impreza weselna prędko znudzi Krzysia, za Julkiem trzeba będzie biegać i znów niewiele towarzysko skorzystamy. Julek nie wyraża swojego zdania.
Potrzebuję egoizmu w rozsądnych dawkach, żeby wiedzieć, że mam prawo do swojego świata i potrzebuję tęsknoty, żeby nie zapominać, jaka moc tkwi w miłości.
Krzysiowi trudno zgodzić się z moim punktem widzenia. Więc chodził za mną jak cień. Tkwił przy mnie cały dzień. Zabrałam go rano do pracy, potem po lampy do jego i Julka pokoju. Nie przekupujemy smutku Krzysia, osładzamy chwile rozłąki? Nie zabraniem mu tęsknić. Nie zabraniam się smucić. Stawiam do pionu.
A Krzyś jak nie Krzyś siedział przy stole i kolorował obrazki wydrukowane w pracy, złożone w mały zeszyt. Chciał być przy mnie. Julek przy bracie.
Będzie jutro płakał?
czwartek, 15 sierpnia 2013
Wspomnienia
Z serii: Wspomnienia.
Tytuł dzieła: "Na basenie u babci Krysi".
Artysta pozostaje wierny swojej ekspresji. Nadal używa tylko dwóch kolorów. Do pracy jednakże wprowadził element osobisty. Siebie, w kąpielówkach, na brzegu basenu. Nad sobą umieścił schody. Schody do basenu.
Artysta ewoluuje. Odchodzi od abstrakcji. Dąży ku realizmowi.
Niewątpliwie ciąg dalszy nastąpi. :D
Tytuł dzieła: "Na basenie u babci Krysi".
Artysta pozostaje wierny swojej ekspresji. Nadal używa tylko dwóch kolorów. Do pracy jednakże wprowadził element osobisty. Siebie, w kąpielówkach, na brzegu basenu. Nad sobą umieścił schody. Schody do basenu.
Artysta ewoluuje. Odchodzi od abstrakcji. Dąży ku realizmowi.
Niewątpliwie ciąg dalszy nastąpi. :D
Subskrybuj:
Posty (Atom)