Julek od poniedziałku przez najbliższe dwa tygodnie ma codziennie zajęcia w OWI. Taki stacjonarny turnus rehabilitacyjny. Najpierw uczestniczy w zajęciach grupowych, potem ma rehabilitację. W tym tygodniu Julka wozi Radek, w przyszłym będę wozić ja.
Ja wiem, na czym zajęcia polegają, Radek znał z moich opowieści. Teraz już z autopsji. Jest pod dużym wrażeniem i Julka i zajęć. Twierdzi, że Julek świetnie orientuje się we wszystkim.
Te ostatnie dwa tygodnie sierpnia nie wybrałam przypadkiem. Chciałam dać Julkowi i sobie odpocząć od rytmu codzienności roku szkolnego. Postawiliśmy więc na rehabilitację ogrodową, dogoterapię amatorską i uściślanie więzów braterskich. Julek łaził głównie na boso, dotykając stopami trawy, kamyków, piasku, pluskał się w wodzie, taplał w kałużach, przesypywał kilogramy piachu wiaderkami. Nauczył się schodzić z dwóch tarasowych stopni przytrzymując się słupka od barierki, zaczął śmiało włazić na zjeżdżalnię i samodzielnie zjeżdżać na brzuchu i pupie. Chwytem pęsetowym wybierać dojrzałe (!) porzeczki, truskawki i borówki. Prawie pić samodzielnie z kubeczka (jeszcze zdarza mu się tak przechylić zawartość, że ta wylewa się wszędzie, nie znajdując miejsca w buzi). Wnosić do domu tony piasku i być bezczelnie umorusanym, z szerokim uśmiechem na twarzy.
Dwa ostatnie tygodnie sierpnia to również rozkręcenie Julka przed przedszkolem. Wchodząc już teraz w rytm zajęć w OWI, powinien miękko wylądować w terenie przedszkolnym nieznanym. Tym więcej, że codziennie rano jedzie z Krzysiem na 8.00 do przedszkola, odprowadza go do sali, a potem jedzie z tatą na Pilicką na 9.20. Tego nie planowałam, samo wyszło doskonale. :)
A Krzyś idąc z Julkiem do przedszkola po raz pierwszy, podobno pękał z dumy.
Szkoda, że tego nie widziałam.
Ładny, zgrabny, miły. Uśmiech pełen wdzięku. Twardy negocjator. Lubi postawić na swoim i wszystkich na baczność. Dynamiczny, z poczuciem humoru i buntem na wynos. A, ma zespół Downa. Ciągle o tym zapominam. Serio. Tylko jego rozwój i ciekawskie spojrzenia przypominają czasem, że ma. Przed państwem - Julek, młodszy brat Krzysia. Obaj to moi synowi. Dumna z nich ja!
Przez te wakacje nauczył się więcej, niż na jakimkolwiek turnusie terapeutycznym! Bardzo dobra decyzja. Gratulacje!
OdpowiedzUsuńNie robimy nic na siłę. Stymulujemy sercem, rozumem i wyczuciem. Wielu rzeczy Julek nie umie, ale wiele już tak. Rozwija się swoim tempem, które akceptujemy w pełni. Jestem dumna z naszego zespołowca! :)
UsuńJulek jest zdolny i szybko łapie nowe, zresztą nie skromnie przypomnę, że tak o nim mówiłam jakiś czas temu. Poza tym, dając naszym dzieciom "wakacje" prowokujemy je, żeby pokazały czego nauczyły się po przez ciężką pracę. Martuś stworzyłaś mu idealne warunki do bycia samodzielnym. Gratuluję, ściskam i całuję. :-* Krzysia też :-*
OdpowiedzUsuńAle wiesz, że oprócz intuicji w prowadzeniu Julka, sugestii terapeutów i akceptacji wszystkiego okołojulkowego, bardzo wiele czerpię z doświadczeń mam starszych zespolaków. Czytam was w Zakątku, spotykam się z wami, słucham i dzięki temu lżej (bo wcale nie łatwiej) mi pokonywać różne trudności. Basiu, dziękuję :*
Usuń