Julek ucieka do kuchni. Wywala z szuflady sztućce i czeka. Przychodzę ja. I przy akompaniamencie julkowego śmiechu mówię: - Julek! Nie wolno tak robić.
Zaczynam zbierać. Julek ze mną. – Julek, daj tę łyżkę. – mówię pokazując o którą mi chodzi. Julek podaje. – Julek, daj tę łyżkę. Julek podaje. Powtarzam tyle razy, ile łyżek/widelców/noży leży rozsypanych na podłodze. Na koniec Julek otwiera szufladę, ja wsadzam sztućce.
Wracamy do pokoju: ja do przerwanego zajęcia, Julek ucieka do kuchni. Wywala z szuflady sztućce i czeka. Przychodzę ja. I przy akompaniamencie julkowego śmiechu mówię: - Julek! Nie wolno tak robić.
Zaczynam zbierać. Julek ze mną. – Julek, daj tę łyżkę. – mówię pokazując o którą mi chodzi. Julek podaje. – Julek, daj tę łyżkę. Julek podaje. Powtarzam tyle razy, ile łyżek/widelców/noży leży rozsypanych na podłodze. Na koniec Julek otwiera szufladę, ja wsadzam sztućce.
Wracamy do pokoju: ja do przerwanego zajęcia, Julek ucieka do kuchni. Wywala z szuflady sztućce i czeka itd. itd.
Perfekcyjnie opanował dwa główne polecenia w tej zabawie: daj i otwórz szufladę. Z poleceniem „nie wolno” nie nawiązał współpracy.
Myślenie przyczynowo-skutkowe w tej akurat wersji nie ma dla Julka tajemnic.
A to spryciarz z tego Julka!!! :)
OdpowiedzUsuńMamusiu, bo zachęcasz go tym "nie wolno" do zabawy :-)
OdpowiedzUsuńMusiałabyś posprzątać sama i surowo zgromić go wzrokiem. Ale nie wyobrażam sobie, jak na Julka można spojrzeć surowo :-)
Surowe gromienie wzrokiem wywołuje u Julka wybuch śmiechu. Nawet moje karcenie bierze za dobrą monetę. ;)
Usuń