Z serii: obserwator - naśladowca.
Krzyś się obraził. Julek chwilę za nim. Choć powodu nie miał. Przy okazji wyszła mu braterska grupa wsparcia.;)
Ładny, zgrabny, miły. Uśmiech pełen wdzięku. Twardy negocjator. Lubi postawić na swoim i wszystkich na baczność. Dynamiczny, z poczuciem humoru i buntem na wynos. A, ma zespół Downa. Ciągle o tym zapominam. Serio. Tylko jego rozwój i ciekawskie spojrzenia przypominają czasem, że ma. Przed państwem - Julek, młodszy brat Krzysia. Obaj to moi synowi. Dumna z nich ja!
niedziela, 17 maja 2015
wtorek, 12 maja 2015
Bez pampersa widzę koniec
Akcja "bezpamperson" trwa.
W sobotę osiągnęła fazę krytyczną, gdy Julek większość dnia spędził na podwórku. Wybici z rytmu straciliśmy czujność (rodzice) i skupienie (Julek). Poszła w ruch pralka, za to szmata ani jeden raz (trawa przyjmie wszystko).
W niedzielę wymknęłam się z domu. Panowie pozostawieni sami, radzili sobie zdecydowanie lepiej (to się chyba nazywa solidarność jajcunów ;) ?). Moje nerwowe, co chwila "Julek chcesz siku?" może działać demobilizująco. Julek siedząc z tatą został złapany na samodzielnym ściąganiu gaci i samodzielnym wysadzaniu się na nocnik. Ze skutkiem właściwym (chyba częściej będę robić sobie babskie wypady). Dzień minął z jedną wpadką.
I wczoraj.
Wczoraj Julek wrócił w tych samych spodniach, w których poszedł do przedszkola. I te właśnie spodnie zdejmował przed wieczornym prysznicem. Proszę państwa, zero wpadki!
Jeszcze nie osiągnęliśmy najwyższego poziomu wtajemniczenia. Ale już świadoma kontrola pęcherza majaczy nam na horyzoncie.
Współpraca weszła w fazę dotarcia.
Julek daje radę!
Bez pampersa. :)
Czy ja nie mówiłam już, że jetem z niego bardzo dumna? Bardzo dumna jestem!
W sobotę osiągnęła fazę krytyczną, gdy Julek większość dnia spędził na podwórku. Wybici z rytmu straciliśmy czujność (rodzice) i skupienie (Julek). Poszła w ruch pralka, za to szmata ani jeden raz (trawa przyjmie wszystko).
W niedzielę wymknęłam się z domu. Panowie pozostawieni sami, radzili sobie zdecydowanie lepiej (to się chyba nazywa solidarność jajcunów ;) ?). Moje nerwowe, co chwila "Julek chcesz siku?" może działać demobilizująco. Julek siedząc z tatą został złapany na samodzielnym ściąganiu gaci i samodzielnym wysadzaniu się na nocnik. Ze skutkiem właściwym (chyba częściej będę robić sobie babskie wypady). Dzień minął z jedną wpadką.
I wczoraj.
Wczoraj Julek wrócił w tych samych spodniach, w których poszedł do przedszkola. I te właśnie spodnie zdejmował przed wieczornym prysznicem. Proszę państwa, zero wpadki!
Jeszcze nie osiągnęliśmy najwyższego poziomu wtajemniczenia. Ale już świadoma kontrola pęcherza majaczy nam na horyzoncie.
Współpraca weszła w fazę dotarcia.
Julek daje radę!
Bez pampersa. :)
Czy ja nie mówiłam już, że jetem z niego bardzo dumna? Bardzo dumna jestem!
środa, 6 maja 2015
Normalnie
Półtorej godziny nosiłam szesnastokilogramowy zlepek rozdrażnienia, otumanienia po narkozie i bólu szczęki po kompleksowym leczeniu zębów, z których dwa zostały wyrwane z powodu rozległej próchnicy. Ten zlepek na NIE wił się, kopał, uderzał mnie, wrzeszczał aż do wybroczyn na policzkach i gardła zdartego do chrypki, był nieczuły na uspokajające krople zaserwowane przez lekarza, pobudzał do buczenia pacjentów czekających na konsultacje i leczenie. Nie działały moje szepty, nucenia, głaskania, sadzania na podłodze, tulenie, odwracanie uwagi. Nie miałam kontaktu z synem. Odlatywał w krzyk w tym stanie niecodziennym, który racjonalnie rozumiałam, emocjonalnie nie ogarniałam.
Żadna obca osoba nie zniosłaby tego. Walnęłaby pewno dzieciakiem. Chwyciła torebkę i zwiała.
Co bardziej cyniczna naszpikowała psychotropami i przeczekała napad histerii piłując paznokcie.
Dziś namacalnie poczułam znaczenie wyrazów: matka niepełnosprawnego dziecka, upośledzonego.
Tak normalnie jestem mamą Julka. Tego chłopca z zespołem Downa.
Dopiero wieczorem wrócił nasz Jul. I stało się jak co dzień. Normalnie.
Żadna obca osoba nie zniosłaby tego. Walnęłaby pewno dzieciakiem. Chwyciła torebkę i zwiała.
Co bardziej cyniczna naszpikowała psychotropami i przeczekała napad histerii piłując paznokcie.
Dziś namacalnie poczułam znaczenie wyrazów: matka niepełnosprawnego dziecka, upośledzonego.
Tak normalnie jestem mamą Julka. Tego chłopca z zespołem Downa.
Dopiero wieczorem wrócił nasz Jul. I stało się jak co dzień. Normalnie.
wtorek, 5 maja 2015
Teatr cieni
Julek fascynuje się zabawkami z przyciskami (prym wodzi książeczka z pianinkiem), zabawkami, którymi akurat bawi się Krzyś (daaaaa! przeszywa powietrze i czyni mnie rozdartą sosną, bo wkurza histeria roszczeniowa, a cieszy czynna mowa), latarkami (koniecznie bez spalonej żarówki i wyczerpanej baterii - każdy ciemny kąt zostaje oświecony).
Dziś latarka nie oświecała, a świeciła, uruchamiając teatr cieni. Cieni produkowanych przez Julka.
Sam wyreżyserował ten spektakl, sam w nim zagrał i sam ustawił światło.
Patrzyłam z zachwytem.
Nieskromna matka.
Dziś latarka nie oświecała, a świeciła, uruchamiając teatr cieni. Cieni produkowanych przez Julka.
Sam wyreżyserował ten spektakl, sam w nim zagrał i sam ustawił światło.
Patrzyłam z zachwytem.
Nieskromna matka.
poniedziałek, 4 maja 2015
Bez pampersa cd
Do 12.30 suche majtki. Ale nie, że się Julkowi nie chciało, zwyczajnie dawał się wysadzać i to skutecznie (p. Agata ma moc!). Żeby nie było tak różowo, nastąpiła potem bez zapowiedzi trzykrotna seria dwójeczki. Na miękko. (Pełna podziwu jestem dla zapału pań przedszkolanek!)
Powrót do domu na sucho.
Popołudnie na sucho.
Bez nerwowości w trybie - jak sobie przypomniałam - ganiając między obiadem na jutro, piecem, prasowaniem a Krzysia lekcjami - zapraszałam Julka na nocnik. Siadał, choć bez zapału. Śladu bytności nie zaznaczając.
Dopiero przed prysznicem (tuż po 19.00) sprzęgły się nasze oczekiwania. Moje na Julka wysadzenie, Julka na opróżnienie efektów pracy nerek. Uwaga! Julek usiadł o ułamek sekundy przed moim zaproszeniem. Wiedział, że będzie sikał. Poszło w nocnik. Który szybko Juluś hyc! myk-myk! odwrócił do góry nogami. Celowo. Ocalił majtki, to choć skarpetki niech mokre będą. Równowaga w świecie bez pampersa musi być.
Dzień zaliczony.
Zużytych majtek już nie liczę. Trzymam się opcji: będzie tylko lepiej. Lepiej nie myśleć kiedy. ;)
Powrót do domu na sucho.
Popołudnie na sucho.
Bez nerwowości w trybie - jak sobie przypomniałam - ganiając między obiadem na jutro, piecem, prasowaniem a Krzysia lekcjami - zapraszałam Julka na nocnik. Siadał, choć bez zapału. Śladu bytności nie zaznaczając.
Dopiero przed prysznicem (tuż po 19.00) sprzęgły się nasze oczekiwania. Moje na Julka wysadzenie, Julka na opróżnienie efektów pracy nerek. Uwaga! Julek usiadł o ułamek sekundy przed moim zaproszeniem. Wiedział, że będzie sikał. Poszło w nocnik. Który szybko Juluś hyc! myk-myk! odwrócił do góry nogami. Celowo. Ocalił majtki, to choć skarpetki niech mokre będą. Równowaga w świecie bez pampersa musi być.
Dzień zaliczony.
Zużytych majtek już nie liczę. Trzymam się opcji: będzie tylko lepiej. Lepiej nie myśleć kiedy. ;)
niedziela, 3 maja 2015
Bez pampersa
Akcja "bezpamperson" rozpoczęta! Działamy od piątku. Mniej więcej tak:
Dzień pierwszy (1 maja)
Ściągam Julkowi po nocy pampersa, wysadzam na nocnik, wkładam majtki. Informuję syna w skrócie o planie działania. Ambitnie zostawiam po nocniku w każdej łazience (żeby dostęp był łatwy). Czekam. Rano długo czekam. Jakieś dwie godziny. Wysadzam co pół godziny. Nie trafiam. Kałuża. Wycieram. Majtki i spodnie lądują w pralce (bęben pusty czeka na świeżą dostawę). Znów czekam. Znów wysadzam. Znów kałuża. Znów zmiana bielizny. Wrzut do pralki. Wysadzenie-kałuża-sucha zmiana-mokra do pralki. Około godz. 16.00 tracę rachubę, które to majtki. Nocnik wystawiam na widok. Zaczynam widzieć na żółto. Coś jednak w Julku zaskakuje. Gdy zaczyna sikać, pokazuje na krocze. Przechwycony w locie, kończy sikanie w nocniku. Są brawa, są oklaski, wielka fiesta. Dzielnie zostawiam Julka w majtkach do ostatniej bajki. Potem prysznic, pampers na noc i do spania. Koniec dnia. Co za ulgaaaaa!
11 par majtek i 11 gaci. Zero kupy. Zero sukcesu pomiędzy.
Dzień drugi (2 maja)
Dzień przebiega zwyczajnie. Zalewają nas sikuny i krew jasna czasami. Nie ma synchronizacji między wysadzeniami na nocnik a zwrotem nadmiaru cieczy. Wydłużam więc czas między wysadzeniami. Obserwuję syna (może jakimś tikiem da sygnał albo stęknięciem w przelocie). Nerwowo co chwilę pytam, czy chce siku. Na nocnik Julek zaczyna reagować alergicznie. Siada, gdy w połowie się zleje. Nie naciskam. Niech się leje wola nieba. Podwórko zwiększa dostawy mokrej odzieży. Ale też czas między siknięciami wydłuża się. Nie pobijamy rekordu. 6 par majtek i 6 gaci. Nadal zero kupy i zero sukcesu pomiędzy.
Dzień trzeci (3 maja) czyli dziś
Bez pampersa. Rano zaczyna się dobrze. Babcia Krysia wychwytuje niewyraźną minę Julka. Szybka reakcja i chłopak wstrzymuje siur do wysadzenia na nocnik. Suche majtki ocalone. Drugie wysadzenie owocuje minikupalem. Tracę czujność i czas na porządki julkowego wychodka, więc ciąg dalszy dwójeczki w majty, ale finał już w nocnik.
Zaliczamy krótką podróż autem z wtopą wychwyconą w locie (auta nie zalało, chodnik już tak). Ale mam. Mam ciuchy na zmianę.
Zaliczamy plac zabaw. Z nocnikiem, z którego Julek jednak nie korzysta. Wracamy w suchym odzieniu. Nie dlatego jednak, że Julek wreszcie zrobił siku pomiędzy, po prostu nie zrobił go wcale.
Dostrzegam Julka taktykę. Wysyła zwiadowczy siur. Jeśli w porę zauważony, nocnik staje się właściwym celem. Jeśli zwiadowca sprytnie ominie czujne oko opozycjonisty, jest partyzantka. Szmata idzie w ruch.
Dzisiejsze notowania: 7 par majtek i 5 gaci (po domu Julek gania w majtkach - włączyłam tryb ekonomiczny). 1/2 kupy w nocniku. 1 sukces pomiędzy.
Dzień pierwszy (1 maja)
Ściągam Julkowi po nocy pampersa, wysadzam na nocnik, wkładam majtki. Informuję syna w skrócie o planie działania. Ambitnie zostawiam po nocniku w każdej łazience (żeby dostęp był łatwy). Czekam. Rano długo czekam. Jakieś dwie godziny. Wysadzam co pół godziny. Nie trafiam. Kałuża. Wycieram. Majtki i spodnie lądują w pralce (bęben pusty czeka na świeżą dostawę). Znów czekam. Znów wysadzam. Znów kałuża. Znów zmiana bielizny. Wrzut do pralki. Wysadzenie-kałuża-sucha zmiana-mokra do pralki. Około godz. 16.00 tracę rachubę, które to majtki. Nocnik wystawiam na widok. Zaczynam widzieć na żółto. Coś jednak w Julku zaskakuje. Gdy zaczyna sikać, pokazuje na krocze. Przechwycony w locie, kończy sikanie w nocniku. Są brawa, są oklaski, wielka fiesta. Dzielnie zostawiam Julka w majtkach do ostatniej bajki. Potem prysznic, pampers na noc i do spania. Koniec dnia. Co za ulgaaaaa!
11 par majtek i 11 gaci. Zero kupy. Zero sukcesu pomiędzy.
Dzień drugi (2 maja)
Dzień przebiega zwyczajnie. Zalewają nas sikuny i krew jasna czasami. Nie ma synchronizacji między wysadzeniami na nocnik a zwrotem nadmiaru cieczy. Wydłużam więc czas między wysadzeniami. Obserwuję syna (może jakimś tikiem da sygnał albo stęknięciem w przelocie). Nerwowo co chwilę pytam, czy chce siku. Na nocnik Julek zaczyna reagować alergicznie. Siada, gdy w połowie się zleje. Nie naciskam. Niech się leje wola nieba. Podwórko zwiększa dostawy mokrej odzieży. Ale też czas między siknięciami wydłuża się. Nie pobijamy rekordu. 6 par majtek i 6 gaci. Nadal zero kupy i zero sukcesu pomiędzy.
Dzień trzeci (3 maja) czyli dziś
Bez pampersa. Rano zaczyna się dobrze. Babcia Krysia wychwytuje niewyraźną minę Julka. Szybka reakcja i chłopak wstrzymuje siur do wysadzenia na nocnik. Suche majtki ocalone. Drugie wysadzenie owocuje minikupalem. Tracę czujność i czas na porządki julkowego wychodka, więc ciąg dalszy dwójeczki w majty, ale finał już w nocnik.
Zaliczamy krótką podróż autem z wtopą wychwyconą w locie (auta nie zalało, chodnik już tak). Ale mam. Mam ciuchy na zmianę.
Zaliczamy plac zabaw. Z nocnikiem, z którego Julek jednak nie korzysta. Wracamy w suchym odzieniu. Nie dlatego jednak, że Julek wreszcie zrobił siku pomiędzy, po prostu nie zrobił go wcale.
Dostrzegam Julka taktykę. Wysyła zwiadowczy siur. Jeśli w porę zauważony, nocnik staje się właściwym celem. Jeśli zwiadowca sprytnie ominie czujne oko opozycjonisty, jest partyzantka. Szmata idzie w ruch.
Dzisiejsze notowania: 7 par majtek i 5 gaci (po domu Julek gania w majtkach - włączyłam tryb ekonomiczny). 1/2 kupy w nocniku. 1 sukces pomiędzy.
sobota, 2 maja 2015
Pomocnicy
Do koszenia trawy przybył pomocnik. Opanował sprzęt i jeździ w asyście starszyzny.
Młodszy się szykuje. Trenuje na sucho. Też mu całkiem nieźle idzie.
Młodszy się szykuje. Trenuje na sucho. Też mu całkiem nieźle idzie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)