Ja już wiem, czemu Julek brzęczy w trakcie zajęć. A bo nie zawsze, a w zasadzie prawie nigdy nie jest tak, jak akurat Julek chciałby, żeby było. Są zasady, wymagania i kapitalne zajęcia.
Dynamiczne, konkretne i nierozmemłane. Prowadzi je dwóch terapeutów płci męskiej.
Schemat codziennie ten sam.
Przywitanie każdego z osobna. "Witaj, Julku, witaj Julku, jak się masz, jak się masz. Wszyscy cię witają, wszyscy pozdrawiają, bądź wśród nas, bądź wśród nas". W trakcie śpiewania, dzieci klepią się w brzuch, po głowie albo szurają rączkami po dywanie albo klaszczą. Za każdym razem terapeuta uzgadnia, który układ będzie teraz na topie. Julek nie obserwuje, jak miał to w zwyczaju w trakcie zajęć podczas roku szkolnego, obecnie za każdym razem wykonuje zadany układ. Brawo!!! :))
Po wyśpiewaniu przywitania Julek wędruje od kolegi do koleżanki i wita się podając rękę. I tak każdy z uczestników.
Potem zabawa: lot samolotem, przewózka wozem z gruzem albo malowanie na plecach dzieciaka.
Potem wspólne zwijanie dywanu. Ooo, nie lubimy tego zadania. Jęki, brzęczenie, odwracanie się, zachęcanie moje i Julek jedzie. Do końca. :)
A potem seria zabaw na materacach, pod materacami, między materacami, wycieczki na kocach (rodzice powożą), wyścigi na kocach (rodzice nogami przebierają). Zawsze w jednym kierunku, któremu trzeba się podporządkować. Oj, nie łatwo, nie łatwo wszędobylskiemu Julkowi. :D
Wspólne rozwinięcie dywanu.
I na koniec wyciszające pożegnanie.
Dla mnie bomba!
Są obowiązki, jest zabawa według ustalonych zasad i energia, nad którą można z uśmiechem zapanować.
Ładny, zgrabny, miły. Uśmiech pełen wdzięku. Twardy negocjator. Lubi postawić na swoim i wszystkich na baczność. Dynamiczny, z poczuciem humoru i buntem na wynos. A, ma zespół Downa. Ciągle o tym zapominam. Serio. Tylko jego rozwój i ciekawskie spojrzenia przypominają czasem, że ma. Przed państwem - Julek, młodszy brat Krzysia. Obaj to moi synowi. Dumna z nich ja!
czwartek, 29 sierpnia 2013
środa, 28 sierpnia 2013
Działania bojowe
Mama to takie połączenie kaprala z pułkownikiem-dowódcą i jeszcze blondynką. Zaplanować, zorganizować, zawieść, przewieźć, uśmiechnąć się głupio i kokieteryjnie, złamać przepisy albo i dwa, wjechać, wyjechać, zaparkować, podreptać z niemałym ciężarem na rękach, zabawić, złapać humorzastego lekarza, załapać kwit, wycofać się, odtrąbić zwycięstwo.
Pierwsza baza zdobyta.
Badania zrobione (wkłucie jedno), kardiolog złapany - zaświadczenie jest. I tylko katar jakiś majaczy. No to leczymy go sposobami sprawdzonymi.
Bo żeby druga baza była nasza, musi być papier od pediatry. Że Julek zdrowy.
I mając: wachlarz zaświadczeń, wymagane badania, szczepienie przeciw żółtaczce typu B możemy zawitać w Kajetanach. Już za dwa tygodnie.
Ale wcześniej: witaj przedszkole!
A jeszcze wcześniej: witajcie nasi mili goście!
Ostatnio na nudę narzekać nie możemy. :D
Pierwsza baza zdobyta.
Badania zrobione (wkłucie jedno), kardiolog złapany - zaświadczenie jest. I tylko katar jakiś majaczy. No to leczymy go sposobami sprawdzonymi.
Bo żeby druga baza była nasza, musi być papier od pediatry. Że Julek zdrowy.
I mając: wachlarz zaświadczeń, wymagane badania, szczepienie przeciw żółtaczce typu B możemy zawitać w Kajetanach. Już za dwa tygodnie.
Ale wcześniej: witaj przedszkole!
A jeszcze wcześniej: witajcie nasi mili goście!
Ostatnio na nudę narzekać nie możemy. :D
niedziela, 25 sierpnia 2013
W liczbach
4 razy ściągałam Julka ze schodów.
3 razy Krzyś doznał dziś kontuzji.
0 wniosków wyciągnął na zaś.
119 cm Krzyś, 89 cm Julek mierzą od stóp do głów.
25 i 14 kg ważą.
2 razy budził się dzisiaj Julek. Jakieś 20 uśmiechów temu towarzyszyło.
1 raz nabił guza.
5 szufelek piasku wyniosłam z domu.
Pierwsza szóstka przebiła się Krzysiowi.
8 całusów zaliczyłam od moich synów.
28 ja im sprzedałam.
2 razy Krzyś wychodził na spacer z Aurą.
Raz pojechał z tatą i Julkiem na wycieczkę rowerową.
6:08 obudził nas Jul.
20:03 obaj już spali.
12 godzin było słońce.
6 godzin była noc.
1 impreza.
1 ślub i 1 wesele będą w rodzinie.
Narzeczonym gratulujemy! :)
3 razy Krzyś doznał dziś kontuzji.
0 wniosków wyciągnął na zaś.
119 cm Krzyś, 89 cm Julek mierzą od stóp do głów.
25 i 14 kg ważą.
2 razy budził się dzisiaj Julek. Jakieś 20 uśmiechów temu towarzyszyło.
1 raz nabił guza.
5 szufelek piasku wyniosłam z domu.
Pierwsza szóstka przebiła się Krzysiowi.
8 całusów zaliczyłam od moich synów.
28 ja im sprzedałam.
2 razy Krzyś wychodził na spacer z Aurą.
Raz pojechał z tatą i Julkiem na wycieczkę rowerową.
6:08 obudził nas Jul.
20:03 obaj już spali.
12 godzin było słońce.
6 godzin była noc.
1 impreza.
1 ślub i 1 wesele będą w rodzinie.
Narzeczonym gratulujemy! :)
środa, 21 sierpnia 2013
Przygotowania
Julek od poniedziałku przez najbliższe dwa tygodnie ma codziennie zajęcia w OWI. Taki stacjonarny turnus rehabilitacyjny. Najpierw uczestniczy w zajęciach grupowych, potem ma rehabilitację. W tym tygodniu Julka wozi Radek, w przyszłym będę wozić ja.
Ja wiem, na czym zajęcia polegają, Radek znał z moich opowieści. Teraz już z autopsji. Jest pod dużym wrażeniem i Julka i zajęć. Twierdzi, że Julek świetnie orientuje się we wszystkim.
Te ostatnie dwa tygodnie sierpnia nie wybrałam przypadkiem. Chciałam dać Julkowi i sobie odpocząć od rytmu codzienności roku szkolnego. Postawiliśmy więc na rehabilitację ogrodową, dogoterapię amatorską i uściślanie więzów braterskich. Julek łaził głównie na boso, dotykając stopami trawy, kamyków, piasku, pluskał się w wodzie, taplał w kałużach, przesypywał kilogramy piachu wiaderkami. Nauczył się schodzić z dwóch tarasowych stopni przytrzymując się słupka od barierki, zaczął śmiało włazić na zjeżdżalnię i samodzielnie zjeżdżać na brzuchu i pupie. Chwytem pęsetowym wybierać dojrzałe (!) porzeczki, truskawki i borówki. Prawie pić samodzielnie z kubeczka (jeszcze zdarza mu się tak przechylić zawartość, że ta wylewa się wszędzie, nie znajdując miejsca w buzi). Wnosić do domu tony piasku i być bezczelnie umorusanym, z szerokim uśmiechem na twarzy.
Dwa ostatnie tygodnie sierpnia to również rozkręcenie Julka przed przedszkolem. Wchodząc już teraz w rytm zajęć w OWI, powinien miękko wylądować w terenie przedszkolnym nieznanym. Tym więcej, że codziennie rano jedzie z Krzysiem na 8.00 do przedszkola, odprowadza go do sali, a potem jedzie z tatą na Pilicką na 9.20. Tego nie planowałam, samo wyszło doskonale. :)
A Krzyś idąc z Julkiem do przedszkola po raz pierwszy, podobno pękał z dumy.
Szkoda, że tego nie widziałam.
Ja wiem, na czym zajęcia polegają, Radek znał z moich opowieści. Teraz już z autopsji. Jest pod dużym wrażeniem i Julka i zajęć. Twierdzi, że Julek świetnie orientuje się we wszystkim.
Te ostatnie dwa tygodnie sierpnia nie wybrałam przypadkiem. Chciałam dać Julkowi i sobie odpocząć od rytmu codzienności roku szkolnego. Postawiliśmy więc na rehabilitację ogrodową, dogoterapię amatorską i uściślanie więzów braterskich. Julek łaził głównie na boso, dotykając stopami trawy, kamyków, piasku, pluskał się w wodzie, taplał w kałużach, przesypywał kilogramy piachu wiaderkami. Nauczył się schodzić z dwóch tarasowych stopni przytrzymując się słupka od barierki, zaczął śmiało włazić na zjeżdżalnię i samodzielnie zjeżdżać na brzuchu i pupie. Chwytem pęsetowym wybierać dojrzałe (!) porzeczki, truskawki i borówki. Prawie pić samodzielnie z kubeczka (jeszcze zdarza mu się tak przechylić zawartość, że ta wylewa się wszędzie, nie znajdując miejsca w buzi). Wnosić do domu tony piasku i być bezczelnie umorusanym, z szerokim uśmiechem na twarzy.
Dwa ostatnie tygodnie sierpnia to również rozkręcenie Julka przed przedszkolem. Wchodząc już teraz w rytm zajęć w OWI, powinien miękko wylądować w terenie przedszkolnym nieznanym. Tym więcej, że codziennie rano jedzie z Krzysiem na 8.00 do przedszkola, odprowadza go do sali, a potem jedzie z tatą na Pilicką na 9.20. Tego nie planowałam, samo wyszło doskonale. :)
A Krzyś idąc z Julkiem do przedszkola po raz pierwszy, podobno pękał z dumy.
Szkoda, że tego nie widziałam.
poniedziałek, 19 sierpnia 2013
Serwisant
Julek na rolkach nie jeździ (jeszcze), za to serwis rolkowy opanował błyskawicznie.
Przykręci, dokręci, zbędne (i nie) rzeczy wyrzuci. Klucz do dziury właściwej wsadzi!
Majsterkowicz pełną parą. :)
Przykręci, dokręci, zbędne (i nie) rzeczy wyrzuci. Klucz do dziury właściwej wsadzi!
Majsterkowicz pełną parą. :)
niedziela, 18 sierpnia 2013
Po rozłące
Wróciliśmy niepoturbowani, zabawieni i odcodziennieni.
Nie miałam czasu tęsknić za chłopakami. Krzyś w sobotni poranek trzymał fason. W ciągu dnia pociągał nieco nosem. Tęsknił. Na przywitanie wtulił się mocno i odetchnął, że już jesteśmy. Julek wydawał się obojętny.
Dobrze nam zrobił ten wyjazd.
Bez oglądania się na dzieci, bez wsłuchiwania w ich ochoty i nieochoty, pojękiwania i śmiechy. Wewnętrzny spokój, bo są w dobrych babcino-dziadkowych rękach, tylko ułatwił nam zadanie. Lekko więc i swobodnie popijaliśmy kawę na rynku w Kaliszu, gadkowaliśmy z moim bratem i jego żoną (jak fajnie było się razem spotkać i razem bawić!), poleżeliśmy przed imprezą, wyszykowaliśmy się na nią starannie. A potem krążyliśmy od kościoła do kościoła ze świadkową na pokładzie. Bo adres znaliśmy, ale nie lokalne ulice. Zdążyliśmy. Ale tylko dlatego, że pod jednym kościołem ktoś zagadnął nas, czy też czekamy na ślub Mileny i Grzegorza. ??? Nie! Zdecydowanie nie.
Chętnie powtórzę taki wypad. :)
Nie miałam czasu tęsknić za chłopakami. Krzyś w sobotni poranek trzymał fason. W ciągu dnia pociągał nieco nosem. Tęsknił. Na przywitanie wtulił się mocno i odetchnął, że już jesteśmy. Julek wydawał się obojętny.
Dobrze nam zrobił ten wyjazd.
Bez oglądania się na dzieci, bez wsłuchiwania w ich ochoty i nieochoty, pojękiwania i śmiechy. Wewnętrzny spokój, bo są w dobrych babcino-dziadkowych rękach, tylko ułatwił nam zadanie. Lekko więc i swobodnie popijaliśmy kawę na rynku w Kaliszu, gadkowaliśmy z moim bratem i jego żoną (jak fajnie było się razem spotkać i razem bawić!), poleżeliśmy przed imprezą, wyszykowaliśmy się na nią starannie. A potem krążyliśmy od kościoła do kościoła ze świadkową na pokładzie. Bo adres znaliśmy, ale nie lokalne ulice. Zdążyliśmy. Ale tylko dlatego, że pod jednym kościołem ktoś zagadnął nas, czy też czekamy na ślub Mileny i Grzegorza. ??? Nie! Zdecydowanie nie.
Chętnie powtórzę taki wypad. :)
Niewiarygodne - razem, sami, jak w erze przeddzieciowej. ;) |
Subskrybuj:
Posty (Atom)