Krzysia siadanie, wstawanie, chodzenie, świadome rozumienie otoczenia działo się tak naturalnie, że prawie niezauważalnie. Ok., przesadzam. Krzyś to wszak moje pierwsze dziecko, więc z uwagą i wielką radością rejestrowałam jego każde „po raz pierwszy”. Julek, choć drugi w kolejności, wcale nie pozbawił mnie tej przyjemności. Co więcej, paradoksalnie przez swój chromosomowy bonus wzmocnił te przeżycia.
Wiotkość mięśni spowalnia bardzo rozwój ruchowy zespołowego Julka. Nieprędko mogłam trzymać Julka na rękach bez podtrzymywania jego główki. Przewracać się z brzucha na plecy i z pleców na brzuch zaczął dość szybko, ale jak już zaczął się przewracać, to przewracał się i przewracał, podczas gdy jego zdrowi rówieśnicy w tym samym czasie zaczynali pełzać, siadać, raczkować, a niektórzy rekordziści nawet wstawać. Czekanie na Julka postępy wymaga ode mnie cierpliwości, z którą od dziecka mam na bakier. Za to każda nowa sprawność, którą Julek osiąga, daje podwójną radość. I ułatwia codzienność.
Odkąd Julek samodzielnie siada i siedzi, nie muszę kąpać go w wanience, tylko biorę pod prysznic, sadzam i myję. A jaką Julek ma radochę z polewania go prysznicem. Łaskotki po brzuchu i plecach najmilej widziane! Karmienie stało się łatwiejsze. Technicznie. Bo na postępy w apetycie Julka czekać nie musimy. Ten jest zawsze i na wszystko. :) Teraz też Julek może swobodnie otwierać szafki i szuflady. Szczególnie jedną sobie upatrzył, w kuchni, w której trzymam reklamówki i worki foliowe. Z jakim zapałem wyrzuca je na zewnątrz! Nie podejrzewałam, że będę cieszyć się z takiego bałaganu.
Julek zaczął pełzać w wieku 9 miesięcy, siadać mając 14,5 miesiąca, raczkować w wieku 15 miesięcy. Zdaniem rehabilitantów ten właśnie etap powinien sobie utrwalić. Ale czy Julkowi śpieszno do wstawania? ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz