W zeszłym roku to były mazaje, masakryczne mazaje. Wypełnianie kolorem rysunków to jedne wielkie bazgroły, głównie poza linią. Fakt, że z czasem te prace zaczęły nabierać ogłady i staranności. Krzyś jednak pozostawał wierny jednemu kolorowi kredki (po co trudzić się wieloma) i robieniu na kartce trąby powietrznej (dla niewtajemniczonych mały punkcik obrysowywany nieprzerwaną linią z naciskiem kredki na kartkę jakieś pół tony).
Dziś odbieram Krzysia z przedszkola. Jak zwykle z rysunkiem. Widzę jednak COŚ KONKRETNEGO. Oto dwie kaczuszki. Stoją. Mają łapki, nogi, głowy i nawet oczy, a dzióbki są czerwone. Zachwycam się, chwalę dla zachęty i z grzeczności pytam Krzysia (bo przecież wiem, co widzę):
- A co to jest, Krzysiu?
- To ja i Julek. Gotowi do płaczu.
Płakałam. Płakałam ze śmiechu.
Krzyś i Julek gotowi do płaczu. |
Miodzio. 5 dla chłopaków w kategorii reportaż
OdpowiedzUsuńRewelacja!!! Rozbawiliscie mnie na koniec długiego piątkowego dnia cudnie:)
OdpowiedzUsuń