niedziela, 12 maja 2013

Katar

Piękna jest cisza nocna. Niezakłócona kasłaniem, pokasływaniem i kaszlem z grubej rury.
Miałam takie dwie pod rząd. O niebiosa! Spałam mocno, aż do świtu. Niebudzona, ani poszturchiwana głośnym okołoinfekcyjnym chrapaniem.
Ale solistów mam dwóch. Jeden skończył. Drugi zaczął.
Zaflegmiony Julek, zalany katarem, który wypływa oczami, uszami, nosem i drażni gardło, przerywa ciszę. No to koniec spania. Leczymy Julka kroplami, które zapisała wczoraj pani doktor.
Właściwie po raz pierwszy u Julka katar tak się rozpanoszył.
Ciekawe, że apetytu nie ubyło chłopakowi. Energia do zabawy nieco zelżała, ale Julek się nie poddaje. Dzielnie walczy. Z moją tolerancją na jego zrzędzenie najwięcej. Ale rozumiem powody, więc toleruję bez limitów Julka miauczenie.
Kto to w ogóle wymyślił, że dzieci chorują?

2 komentarze:

  1. Bidulek, Marta, a może to alergia, Antek miał podobnie. rano na oczach i nosie skorupa, z uszu wycieki. Jego zwykle dopada na samym początku maja. Kilka dni, bez stanu podgorączkowego, normalny apetyt....itp.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, Basiu, to była pozlotowa infekcja. Załapał katar w Biskupinie, a ten rozgościł się w Julku konkretnie. Po antybiotyku, jak ręką odjął! Wszystko przeszło. I niech tak pozostanie. Chwilo, trwaj! :)

      Usuń