sobota, 4 maja 2013

W oparach kaszlu

Mogłabym zacząć tę historię: wszystko od samego początku się nie układało.
Samochód, którym mieliśmy pojechać, wylądował u mechanika. Krzyś kasłał. Pogoda szwankowała.
Taki początek historii nakręca ciekawość i zwiastuje raczej dobry koniec. Nasz koniec jeszcze trwa, ale już nie na Zlocie. :(
Wróciliśmy do domu dzisiaj. Krzyś od wczoraj gorączkuje. Intensywnie. Przeleżał większość piątku w pokoju, wychodząc z niego w czasie działania przeciwgorączkowego syropu. Tradycyjnego zlotowego balu nie zaliczył, ani wspólnej fotki. Przeczekaliśmy noc i rano, po śniadaniu wyruszyliśmy w drogę.
Lekarz, potrzebny lekarz od zaraz!
Krzyś dobijał dziś czterdziestki. Rozpalony jak nasz kominek. Ciągle kaszle.
Zawiało nas we czwartek w Dinoparku w Rogowie. Gdzie Krzyś wyczaił wielką dmuchaną zjeżdżalnię i nie odpuścił. Spocony dostał się w objęcia wiatru. Zimnego i paskudnego. I masz teraz mądra mamo gorączkującego Krzysia, zakatarzonego Julka i siebie bez głosu. Jeszcze tylko Radek trzyma się. Na fastrydze.
Czy warto było?
Warto.
Dla całego zlotowego i wizytującego nas towarzystwa.
Wrócę do tego. Jak wyjdę z infekcji.



5 komentarzy:

  1. Zdrowia! Zdrowia!
    My tak kiedyś załatwiliśmy Julka zabierając go podziębionego na sanki. Widać rodzice tak mają,czasami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie. Chęć sprawienia przyjemności Krzysiowi (uwielbia takie zjeżdżalnie) wzięła górę nad rozsądkiem. Nic, powalczymy z choróbskiem.:/ A tu taki maj za oknem...

      Usuń
  2. Nie pierwsza infekcja i nie ostatnia ,a co przeżyliście to wasze:) Szybkiego powrotu do zdrowia życzę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj, oj, jojoj. Krzysiu! Zdrówka życzę. Pewnie że taka dmuchana zjeżdżalnia jest wielką pokusą, a przeżycia niezapomniane. Wspomnienia będą, ale... oby fastryga wytrzymała. Otulam cieplutko kocykiem utkanym tylko dobrymi myślami o Was.

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj Marto... Zdrówka dla Krzysia! Zdrówka dla Was! My na majówkę pojechaliśmy z chorymi 3-ema, Klarze rozkręciło się zapalenie oskrzeli...ale też myślę, że było warto...:)

    OdpowiedzUsuń