Codzienność przestała mnie uwierać, zaczęła przygniatać. Chętnie zniknę na chwilę. Mimo że wszystko tylko, a może aż zwyczajnie toczy się od poranku do wieczora.
Jakiś paskudek nastrojopodjadek szczypie mnie w zad. Uciec, chcę mi się uciec.
Odkupię bramę teleportacyjną (zanzaczam - w obie strony) na Bahamy, Księżyc albo do skorupy żółwia? Do tej ostatniej koniecznie z wielką latarką słoneczną.
Ładny, zgrabny, miły. Uśmiech pełen wdzięku. Twardy negocjator. Lubi postawić na swoim i wszystkich na baczność. Dynamiczny, z poczuciem humoru i buntem na wynos. A, ma zespół Downa. Ciągle o tym zapominam. Serio. Tylko jego rozwój i ciekawskie spojrzenia przypominają czasem, że ma. Przed państwem - Julek, młodszy brat Krzysia. Obaj to moi synowi. Dumna z nich ja!
Jak już skorzystasz, to odsprzedaż dalej ;-) ?
OdpowiedzUsuńChyba czas na odpoczynek! I to już!!
OdpowiedzUsuńMarto, szkoda, że nie mogę pomóc... A to chyba trochę taki przednówkowy czas, że "nastrojopodjadki" (śliczne:) nas atakują ze wzmożoną siłą...:( Życzę Ci jeśli nie teleportacji, to choć chwili oddechu, pozbycia na chwilę samej ze sobą w ciszy, spokoju, bez pośpiechu... Ściskam Cię z całych sił i naprawdę wiosenny lepszy czas już blisko:)
OdpowiedzUsuńDziękuję,dziewczyny! Jak dobrze, że mnie rozumiecie.:)
OdpowiedzUsuń