Dziś o Krzysiu. O Krzysia czytaniu
właściwie. Rozbudzona chęć i też było-nie było szkolna konieczność składania
pojedynczych wyrazów, najpierw głoskami, teraz sylabami weszła na nieco wyższy
poziom. Pojawiły się teksty/czytanki/opowiadanki, które czytać trzeba, choć nie
zawsze jest na to ochota. Elementarz Falskiego na początku był fajny, ale stał się
z biegiem stron nudny. Szczególnie gdy od połowy stycznia wzbogaciłam codzienną
dietę rytuałów o porcję dziesięciominutowego czytania. W ferie nie odpuściłam (babcia
Krysia też :)). Było trochę buntu, niezadowolenia, ale Krzyś szybko załapał, że
10 minut to całkiem jak mgnienie. Mnie jednak zależało na tym, żeby ta porcja
czytania była jak lody – oczekiwane i pyszne. Do połknięcia, a nie przełknięcia
z przymusu.
Przypomniałam sobie, że późną jesienią,
gdy Krzyś zaledwie posmakował czytania, wybierałam się do Julka przedszkola
poczytać maluchom książeczkę. Wybrałam Julka ulubioną „Lalo gra na bębnie”. I
wtedy zaskoczył mnie Krzyś, który sam z siebie przeczytał całość. Pojedyncze
wyrazy, króciutkie zdania, które układały się w nieskomplikowaną fabułę. To
była jego pierwsza książka samodzielnie przeczytana od deski do deski! Postanowił
też, że przeczyta o Lalo w Julka przedszkolu. Nie odmówiłam, mimo że czytanie
to było z potknięciami, powolne, bez modulacji i intonacji. Krzyś jednak zaliczył
debiut czytacza.
Idąc tym tropem zaczęłam poszukiwać książek
do samodzielnego czytania dla początkującego czytelnika, o co wbrew pozorom tak łatwo nie jest. Szperając tu i tam natknęłam
się na stronę Czytam Sobie. Wydrukowałam na próbę fragment książeczki z
poziomu 1 i … chwyciło. Kupiłam więc w jednej z księgarń internetowych trzy
książeczki. I uwierzyłam w ich moc (mają ciekawe ilustracje, krótkie, ale nie nudne
zdania, które układają się w historię, zawsze frapującą!). Efekt jest taki, że
gdy siadamy do czytania, Krzyś ustala ze mną, ile przeczyta. Zgadzam się na to
bez mrugnięcia oka. Bo gdy docieramy do umówionej strony, Krzyś czyta dalej, „wciągnięty”
w historię na dobre. I tak powolutku, dziesięciominutowymi kroczkami (nie licząc tych, gdy sam z siebie zaczyna coś czytać) rozbudzam w Krzysiu uczucia do książek - ciepłe
i ważne. Niech dziecię me czyta. Na zdrowie!
W takim razie nic innego mi nie pozostaje, tylko też się w te książeczki zaopatrzyć:) Dziękuję Marto za rekomendację:)
OdpowiedzUsuńWarto! :)
UsuńSuper! Helenka też zaczęła składać wyrazy (metodą sylabowa), stoi u progu czytania:) Bardzo ją to interesuje, więc jak już się oswoi, też skorzystam z Twoich podpowiedzi:)
OdpowiedzUsuńIwona