piątek, 6 lutego 2015

Czytanie

Dziś o Krzysiu. O Krzysia czytaniu właściwie. Rozbudzona chęć i też było-nie było szkolna konieczność składania pojedynczych wyrazów, najpierw głoskami, teraz sylabami weszła na nieco wyższy poziom. Pojawiły się teksty/czytanki/opowiadanki, które czytać trzeba, choć nie zawsze jest na to ochota. Elementarz Falskiego na początku był fajny, ale stał się z biegiem stron nudny. Szczególnie gdy od połowy stycznia wzbogaciłam codzienną dietę rytuałów o porcję dziesięciominutowego czytania. W ferie nie odpuściłam (babcia Krysia też :)). Było trochę buntu, niezadowolenia, ale Krzyś szybko załapał, że 10 minut to całkiem jak mgnienie. Mnie jednak zależało na tym, żeby ta porcja czytania była jak lody – oczekiwane i pyszne. Do połknięcia, a nie przełknięcia z przymusu.
Przypomniałam sobie, że późną jesienią, gdy Krzyś zaledwie posmakował czytania, wybierałam się do Julka przedszkola poczytać maluchom książeczkę. Wybrałam Julka ulubioną „Lalo gra na bębnie”. I wtedy zaskoczył mnie Krzyś, który sam z siebie przeczytał całość. Pojedyncze wyrazy, króciutkie zdania, które układały się w nieskomplikowaną fabułę. To była jego pierwsza książka samodzielnie przeczytana od deski do deski! Postanowił też, że przeczyta o Lalo w Julka przedszkolu. Nie odmówiłam, mimo że czytanie to było z potknięciami, powolne, bez modulacji i intonacji. Krzyś jednak zaliczył debiut czytacza.
Idąc tym tropem zaczęłam poszukiwać książek do samodzielnego czytania dla początkującego czytelnika, o co wbrew pozorom  tak łatwo nie jest. Szperając tu i tam natknęłam się na stronę Czytam Sobie. Wydrukowałam na próbę fragment książeczki z poziomu 1 i … chwyciło. Kupiłam więc w jednej z księgarń internetowych trzy książeczki. I uwierzyłam w ich moc (mają ciekawe ilustracje, krótkie, ale nie nudne zdania, które układają się w historię, zawsze frapującą!). Efekt jest taki, że gdy siadamy do czytania, Krzyś ustala ze mną, ile przeczyta. Zgadzam się na to bez mrugnięcia oka. Bo gdy docieramy do umówionej strony, Krzyś czyta dalej, „wciągnięty” w historię na dobre. I tak powolutku, dziesięciominutowymi kroczkami (nie licząc tych, gdy sam z siebie zaczyna coś czytać) rozbudzam w Krzysiu uczucia do książek - ciepłe i ważne. Niech dziecię me czyta. Na zdrowie! 


3 komentarze:

  1. W takim razie nic innego mi nie pozostaje, tylko też się w te książeczki zaopatrzyć:) Dziękuję Marto za rekomendację:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super! Helenka też zaczęła składać wyrazy (metodą sylabowa), stoi u progu czytania:) Bardzo ją to interesuje, więc jak już się oswoi, też skorzystam z Twoich podpowiedzi:)
    Iwona

    OdpowiedzUsuń