Ładny, zgrabny, miły. Uśmiech pełen wdzięku. Twardy negocjator. Lubi postawić na swoim i wszystkich na baczność. Dynamiczny, z poczuciem humoru i buntem na wynos. A, ma zespół Downa. Ciągle o tym zapominam. Serio. Tylko jego rozwój i ciekawskie spojrzenia przypominają czasem, że ma. Przed państwem - Julek, młodszy brat Krzysia. Obaj to moi synowi. Dumna z nich ja!
środa, 4 lutego 2015
W międzyczasie
Był sobie spokój. Teraz go nie ma. Trochę zaległych spraw się zbiegło, trochę aktualnch. Między ustalaniem wizyt u dietetyka (finał rzadko gęstych, gęsto rzadkich kup), endokrynologa i kardiologa, kontrolą u audiologa (Kajetany nam się kłaniają, bo płyn w lewym uchu jest, a nie powinno go być, więc trzeba nowy dren, choć we mnie nabrzmiewa i puchnie niezgoda na coroczny rytuał usypiania, wkładania, wypadania bez żadngo przełożenia na mowę), a wizytą w Uśmiechu Malucha, gdzie dziś konsultacja i ustalenie terminu na wyleczenie zębów Julka pod narkozą, a jeszcze potem wycieczką na Ursynów, żeby wymienić wkładki ortopedyczne u obu chłopaków plus pantofle ortopedyczne Julka (rośnie mu stopa), znalazłam pięć minut dla siebie. I zamiast ogarniać mieszkanie w czasie, gdy Julek baluje w przedszkolu przebrany za pirata, a Krzyś poznaje w szkole ostatnie litery, byczę się na kanapie z rozkoszą słuchając ciszy. Uwierzcie, brudna podłoga wcale nie zakłóca mi odbioru. Została godzina błogiego nicnierobienia. Potem znów wkraczam do akcji.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Marta, to Wy już z powrotem w domu?! A ja tu czekam, licząc na spotkanie...Szkoda:(
OdpowiedzUsuńChwile spokoju cenne ponad wszystko - ładują akumulatory i zwiększają pokłady cierpliwości...:)
ucałowania dla chłopaków!
Iwona
Iwonka, ja cię bardzo przepraszam, że nawet nie zadzwoniłam, ale wpadłam dosłownie na 1,5 dnia do BB (tak się ułożyło). Chwilę pobyłam z mamuś, raz wybrałam się z Krzysiem na lodowisko (chciał pokazać, czego nauczyła go Dominika), zaliczyliśmy rodzinnie wypad na pizzę i wróciłam z Krzysiem do domu do rozłożonego na łopatki przez grypę Radka (Julkiem w tym czasie zajmowali się teściowie). Ogólnie nieciekawy czas, choć Krzyś od babci Krysi wracał przeszczęśliwy (tyle atrakcji i uwagi, co mu babcia z dziadkiem poświęcili, to dawno nie miał ;))
UsuńOch Marto... A ja miałam Cie pytać jak tam ferie mijają... To strasznie jakoś szybko przeleciało a ilość spraw do ogarnięcia przez Ciebie spora:(
OdpowiedzUsuńCo mi przypomina, że u nas tez sporo zaległych spraw - i dentysta ortodonta, i ortopeda, i bilanse parzyste dziewczyn... Ale u nas sezon infekcyjny w pełni, który i mnie nie oszczędza i póki co żadne umawiane wizyty nie wchodzą w grę...
Marto, sił Ci życzę na to wszystko a godzina relaksu (ciszy!) w takiej bieganinie - bezcenna!
Dominika
No wlaśnie czytałam o waszym chorowaniu :( Tobie też sił, Dominiko! :) ) Widzisz, dobrze, że o ortodoncie wspomniałaś, bo muszę Krzysia zapisać na zapewne odległy termin u jakiegoś na NFZ. Czeka nas korygowanie zgryzu (który niestety odziedziczył po mamusi ;))
UsuńAle boski pirat! :)
OdpowiedzUsuńWszedł w rolę ;)
Usuń