niedziela, 26 kwietnia 2015

Weekend w Krakowie

Dwa lata nas nie było w Krakowie.
W rankingu atrakcji moich dzieci niewiele się zmieniło. Spacer po Rynku Krakowskim tak, ale tylko dlatego że potem/za chwilę/już teraz! lody. Pyszne, przepyszne, na wagę (na św. Jana).
Wawel najciekawszy u podnóża. Tam, gdzie smok. Najlepiej ziejący. No i skałki, uśmiechające się do zdobywania. Już nie tylko przez Krzysia. Julek - wspólnik wspinaczkowy Krzysia lazł wytrwale za nim.
Spacer na tyłach Areny, gdzie park AWF - nie dla zieleniących się się wiosennie i pachnących zalotnie drzew w rozkwicie, ale dla placu zabaw i hulajnogowych wyścigów z Kosmą.
Dla nas - rodziców - liderem atrakcji był czas spędzony z przyjaciółmi (i to właściwie nie zmieniło się od czasów studenckich, gdzie sam urok miejsca był tylko dodatkiem).
Odkleiliśmy się od codzienności.
To dobry, mocny ładunek na zaś.












3 komentarze:

  1. Marto, widać, że super się chłopcy w Krakowie bawili:) I, kolejny raz się powtórzę, piękne zdjęcia im cykasz!
    No i fajnie, że naładowaliście akumulatory. Czasem takie wyjazd, choć krótkie, to jak takie mini-wakacje.
    I choć szkoda, że akurat nas nie było to ostrzę sobie zęby na to dłuższe spotkanie w letni czas:)
    Pozdrawiam Was gorąco.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten wyjazd z domu bardzo dobrze nam zrobił. Spędzliśmy czas w towarzystwie, w którym czujemy się jak u siebie. Można było pogadać, pośmiać się i posmucić razem. Wzruszyć nie raz. Uśmiechnąć do siebie. Odetchnąć od rutyny dnia. Dzieciaki odnajdywaly się świetnie. Czasem marudząc, że nogi bolą (ale to wtedy gdy lód pozostał wspomnieniem ;) ).
      I ja mam wielką chrapkę na nasze wakacyjne spotkanie, Dominiko! :)

      Usuń
  2. Cudnie, że mieliście czas na odskocznię od codzienności, jest bezcenna :) A Kraków, ech, moje studenckie miasto...Zmotywowaliście mnie, żeby tam wrócić latem z dzieciaczkami :)

    OdpowiedzUsuń