Cztery i pół godziny czekania. Spokojnego mimo że na głodzie. Narkoza krótka. Na dziesięć minut wsadzania jednego drenu. Na 3, 4, 6 miesięcy? Robimy zakłady?
Pojmowanie przez Julka tego, co mówię, tłumaczę plasuje nas wśród dzieci dzielnych i wyrozumiałych. Mój młodszy syn poważnieje. Kończy się era szalonych biegów gdzie chcę i kiedy chcę.
Jutro będziemy już w domu.
Ładny, zgrabny, miły. Uśmiech pełen wdzięku. Twardy negocjator. Lubi postawić na swoim i wszystkich na baczność. Dynamiczny, z poczuciem humoru i buntem na wynos. A, ma zespół Downa. Ciągle o tym zapominam. Serio. Tylko jego rozwój i ciekawskie spojrzenia przypominają czasem, że ma. Przed państwem - Julek, młodszy brat Krzysia. Obaj to moi synowi. Dumna z nich ja!
Trzymajcie się!! :)
OdpowiedzUsuńoby starczyło na jak najdłużej! Gratulacje i przytulasy dla małego bohatera!
OdpowiedzUsuńIwona
Jesteście już w domu?
OdpowiedzUsuńJesteśmy. :) Dziś to już nawet w pracy i w przedszkolu. Dwa poprzednie zabiegi to były dreny i inne atrakcje: za pierwszym razem wycięcie migdała, za drugim ABR, więc zabiegi trwały dłużej. Sam dren to 15 minut roboty. Przy dobrej organizacji można byłoby rano zrobić zabieg, potem dochodzenie do formy po narkozie i wieczorem powrót do domu. Bez konieczności nocowania w szpitalu.
Usuń