niedziela, 14 lipca 2013

Awans

Awansowałam.
Z Matki od Biszkoptów zostałam Mamą od Pocieszenia.
Julek biegnie z każdą łzą do mnie. Prawdziwą, szczerą i tą wyciśniętą kiepskim nastrojem. Tylko mama i tylko mama. Koniecznie muszę przytulić, wytrzeć gluty, przegonić muchy w nosie. Rączki Julka ciasno oplatają moją szyję. Nie dają wytchnienia.
Według postronnych świadków świadomie mówi "mama".
I wcale nie jest to sen. :)

poniedziałek, 8 lipca 2013

Urodziny Krzysia

Pięć lat temu zaczęłam swoją przygodę z macierzyństwem.
To małe-wcale niemałe niemowlę (bo 3900 ważyło), często płaczące (bo głodne) nieźle mnie wtedy przez poporodowe burze hormonalne przewiozło. Potem były inne wyboje, i uniesienia.
Bycie mamą to dyżur dwudziestoczerogodzinny, ze śniadaniową przerwą na oddech i niemyślenie o dzieciach. Krótki reset. I znów uśmiech, przytulenie, skarcenie, praca nad sobą, oddanie. Nie ma, że boli. Ale mamuś brzmi zawsze dobrze.
Krzyś świętował swoje urodziny w Bielsku. Babcia Krysia zorganizowała nam cudną imprezę. Z tortem, balonami, łakociami i sercem na dłoni. Przyjechał tata chrzestny z żoną. Julek też wręczał od siebie prezent. Gromko zaśpiewaliśmy 100 lat!

Niech się dobrze w Twoim życiu dzieje, Krzysiu! Spotykaj na swojej drodze mądrych i uczciwych ludzi. Czerp od nich to, co dobre. Bądź otwartym i serdecznym chłopcem. Kochaj ludzi.

Ciocia Kinga i wujek Darek przyjechali! 

Obowiązkowo tort i 100 lat zaśpiewane

Prezenty to fajna sprawa...

... jedna z fajniejszych w dniu urodzin :)

Wujek rozpracowywał i rozpracowywał transformersa...

... tak, że chwilami miał już dość ;))

Na koniec balet bańkowy

I radość Julka wielka
Cieszyło mnie dzisiaj wiele rzeczy. W szczególności moi synowie. Wyjątkowo na pewno zdanie Kingi: "To niesamowite, jakie postępy zrobił Julek przez pół roku". Widzieliśmy się na początku roku. Julek ledwo co chodził.
Dzisiaj prawie biegał, samodzielnie zjadł obiad, dał buziaka cioci, wyrażał protest z ne na czele, wrzucał piłkę do kosza, wykłócił się o czekoladkę, dał prezent Krzysiowi, przytulił ciocię z objęciem szyi swoimi rękoma.
Może i nie gada nasz Julek, ale to, co dzieje się wokół niego, rozumie coraz sprawniej. :)

piątek, 5 lipca 2013

Nie mówi

Julek ma sporo rówieśników wśród dzieci naszych znajomych.
Jakiś czas temu było spotkanie.
- Jak Julek?
- Dobrze. Nie gada jeszcze.
- Nasz też.
Biegam z chłopakami, gram w piłkę, słyszę od tego niegadającego konkretne wyrazy: "tam", "gol", "piłka".
- Co wy chcecie od młodego. Przecież on mówi. O piłce wie wszystko.
- A nie, tak. Nie gada zdaniami.

Z sąsiadami do dzisiaj byliśmy na "dzień dobry". Sławek o miesiąc młodszy od Julka podszedł do nas, podał rękę, a na pytanie, jak ma na imię, odpowiedział: Sławek.
Na to mój starszy syn:
- Jestem Krzyś, a to jest Julek.
Julek stał milcząco.

Gdy mówię, że Julek nie mówi, nie kokietuję, nie ściemniam, nie prowokuję.
Julek nie mówi.
Używa kilku słów, ale nie komunikuje się nimi. Oznajmia.
Ta-ta lub tat (w zasadzie tata, choć bywają od tej reguły wyjątki i do mnie też tak się odezwie), da (daj), hau-hau (pies albo powtórzenie za psem, gdy słyszy szczekanie), uuu (na krowę, ale nie zawsze), brym-brym (na auto).
Julek ma dwa lata i dziewięć miesięcy. W kalendarzu. W rozwoju pozostaje w tyle za swoimi rówieśnikami. Jeden mały chromosom zadecydował o losie mojego syna. Nie pytając mnie o zdanie?
Chrzanić drania!

środa, 3 lipca 2013

Klasy i as wieczora

Julek upały znosi na jęcząco. Rozkwita w cieniu, u babci i dziadka w domu, wieczorem.
Ze słońcem nie jest za pan brat. Dlatego dzień należy do Krzysia, wieczór do Julka.
Dzisiaj odkryłam przed Krzysiem grę w klasy. Idealna do powtórki cyfr od 1 do 10 i od 10 do 1, do wyskakania się nieenergoszczędnego pięciolatka i spędzenia połowy dnia na czymś nowym.
Julek podglądał, ale nie uczestniczył. Poszedł spać na trzy godziny.
A potem była zmiana. Julek szalał, spał Krzyś. Ale to dopiero wieczorem, o dwudziestej.
Więc tata wziął Julka na spacer. W piżamie oglądał zachód słońca. Nie myślcie, że potem grzecznie zasnął. Szumiał z szerokim uśmiechem do 21.30. A co tam, mamy wakacje. :D






poniedziałek, 1 lipca 2013

Przez pola, przez łąki

I pierwszy dzień urlopu minął.
Gdzie, jak, którędy - doprawdy nie wiem. I co, tak tornadzikiem ma minąć całe wolne?
Szwendaliśmy się leniwie, na przemian marznąc na wietrze i grzejąc się w słońcu.
Po południu wyruszyliśmy na krótką wycieczkę. Przez pola, przez łąki, przez góry piachu. Po okolicy, której na co dzień nie odwiedzamy. Był czas, była ochota, była wędrówka.