I pierwszy dzień urlopu minął.
Gdzie, jak, którędy - doprawdy nie wiem. I co, tak tornadzikiem ma minąć całe wolne?
Szwendaliśmy się leniwie, na przemian marznąc na wietrze i grzejąc się w słońcu.
Po południu wyruszyliśmy na krótką wycieczkę. Przez pola, przez łąki, przez góry piachu. Po okolicy, której na co dzień nie odwiedzamy. Był czas, była ochota, była wędrówka.
Ładny, zgrabny, miły. Uśmiech pełen wdzięku. Twardy negocjator. Lubi postawić na swoim i wszystkich na baczność. Dynamiczny, z poczuciem humoru i buntem na wynos. A, ma zespół Downa. Ciągle o tym zapominam. Serio. Tylko jego rozwój i ciekawskie spojrzenia przypominają czasem, że ma. Przed państwem - Julek, młodszy brat Krzysia. Obaj to moi synowi. Dumna z nich ja!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz