poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Na rolkach cz. 2

Julek na rolki za mały, ja za rozsądna. W naszych spacerach ktoś musi być zrównoważony i stabilny na tyle, żeby Julka pacyfikować (na szpilkach dam radę, ale na kółkach?). Chłopak chodzi najlepiej tam, gdzie chce, a nie gdzie powinien. Czekać aż zaśnie, żeby z Krzysiem pojeździć, mogłabym tylko w weekendy, a dokładniej w niedziele, bo w soboty ogarniam zaległości z tygodnia i najprędzej mi to wychodzi, gdy Julek śpi.
Rolki kupił Radek.
I znalazł sposób na wędrówkę w trójkę. Sposób wykraczający poza moje umiejętności (lżej mi, że patrzę, a nie jeżdżę).
Tak więc śmigali w niedzielny poranek aż miło. Pomiędzy i z gośćmi naszymi.
Hasło na spacer: Idziemy z Arłą na rorki.
Odzew: Już.
Nadal poszukujemy wspólnego mianownika, żeby razem w czwórkę czynnie spędzać wolny czas.






niedziela, 11 sierpnia 2013

Psi przyjaciel

Śmiało mogę powiedzieć, że Julek to psiarz.
Jak tylko nawinie mu się jakiś poczciwiec na czerech nogach, to go nie odstępuje na krok. Łazi za nim długo, aż mu się znudzi. Wie o psie wszystko. Gdzie ma oko, ucho, nos, ogon i misę z wałówą. Ręce ufnie wyciąga, żeby głaskać. Zawsze z czworonożnym kumplem podzieli się swoim biszkoptem.
Ta przyjaźń do psiaków jest bezwarunkowa, nieselektywna i ufna. Tak ufna, że biegnie do szczekającej bestii za płotem. My za nim w popłochu. I bywa, że na spacerach studzimy przyjazne zapędy Julka.
Bo przewidywanie konsekwencji to jednak nie Julka bajka.
No i jak do tej pory żaden spotkany pies nie zawiódł jego zaufania.
Więc wszystkie psy są Julka.

Z Rokim zna się od zawsze.

Z Fafi  gościnnie.

Z Aurą może zrobić wszystko.


czwartek, 8 sierpnia 2013

Jaskółka?

Julek przemówił.
- Daj! - powiedział wyciągając rękę w kierunku loda, którego jadłam. Powiedział wyraźnie "daj" i w tym jednym komunikacie znormalniał do rozmiaru 46 chromosomów.
- Julek, powtórz.
- Daj. - powtórzył.
I to by było na tyle.
Więcej powtórki nie było.


środa, 7 sierpnia 2013

Mandat

Lubię odbierać Krzysia z przedszkola. Idziemy razem, czasem trzymam go za rękę. Krzyś opowiada o tym, co robił. Ja opowiadam o swoich przygodach.
Lubię jechać z nim do domu, w którym czeka Julek. Biegnie do nas. Przytula się do mnie.
Lubię wychodzić rano do pracy. Bo mam do kogo wracać.
Tak sobie myślałam, pokonując ostatnią prostą. Upał ogromny, muzyka w radiu leniwa, głowa w chmurach, noga na gazie i wjechałam prosto w objęcia radaru.
Nawet się nie zdenerwowałam zjeżdżając na pobocze, choć był to mój debiut.
- Za szybko pani jechała. 83 km/h w terenie zabudowanym. I co pani na to?
No co ja na to? Przesadziłam. Przyznałam, że za szybko. Nie tłumaczyłam dlaczego (przecież nie będę wyjaśniać miejscowemu policjantowi, że ta prosta przed faktycznymi zabudowaniami po prostu zachęca do rozpędu). Uderzyłam się w pierś. Zupełnie szczerze i na serio.
100 zł mandat, 4 punkty karne i porcja wyjaśnień dla Krzysia. Szybko ogarnął punktację. Zmartwił się, że jak przekroczę 24 punkty, to tylko tata będzie mógł go odbierać z przedszkola.
Radek podsumował: - No to mamy na papierze, że mama pirat drogowy.
Jaki pirat? Jaki pirat?
Jeżdżąc wychowuję potencjalnego kierowcę. Więc przestałam być najlepiej znającym się na jeździe kierowcą. Przestałam utyskiwać na jadących przede mną. Kulturalnie ustępuję włączającym się do jazdy, kulturalnie dostosowuję prędkość do warunków i otoczenia, przepuszczam pieszych, kulturalnie przyjmuję mandat. Najlepszym się zdarza i tym, co ciągle doskonalą poprawną jazdę.
Nogę z gazu zdejm, baronku! 

sobota, 3 sierpnia 2013

Złote myśli

Usłyszane ostatnio.
Krzyś: - Mamuś, ale ten czas leeeci, ten czas leci .... jak beczka z góry.
W zupełnie innych okolicznościach Raduś: - Wiesz, Martuś, nasz Julek jest taki pozytywnie upośledzony.
Jedna i druga myśl mnie zaskoczyła.
Pierwsza, że taka prosta i ładna.
Druga, że taka trafna.

A Roszek walczy...

czwartek, 1 sierpnia 2013

Operacja Roszkowego serca

Roszek - kolega po fachu Julka - którego znam wirtualnie, co nie wpływa na ogrom mojej sympatii do niego, ma jutro operację serca.
Skomplikowaną i bardzo ryzykowną. Nie będzie w niej odcieni szarości. Jest tylko wóz albo przewóz.
Dlatego potrzebne wielkie zapasy pozytywnych myśli, wsparcia duchowego, modlitwy.
Do dzieła, kochani!
Pomóżcie.

Zabawa

Mamy z Julkiem ostatnio taką zabawą.
Julek ucieka do kuchni. Wywala z szuflady sztućce i czeka. Przychodzę ja. I przy akompaniamencie julkowego śmiechu mówię: - Julek! Nie wolno tak robić.
Zaczynam zbierać. Julek ze mną. – Julek, daj tę łyżkę. – mówię pokazując o którą mi chodzi. Julek podaje. – Julek, daj tę łyżkę. Julek podaje. Powtarzam tyle razy, ile łyżek/widelców/noży leży rozsypanych na podłodze. Na koniec Julek otwiera szufladę, ja wsadzam sztućce.
Wracamy do pokoju: ja do przerwanego zajęcia, Julek ucieka do kuchni. Wywala z szuflady sztućce i czeka. Przychodzę ja. I przy akompaniamencie julkowego śmiechu mówię: - Julek! Nie wolno tak robić.
Zaczynam zbierać. Julek ze mną. – Julek, daj tę łyżkę. – mówię pokazując o którą mi chodzi. Julek podaje. – Julek, daj tę łyżkę. Julek podaje. Powtarzam tyle razy, ile łyżek/widelców/noży leży rozsypanych na podłodze. Na koniec Julek otwiera szufladę, ja wsadzam sztućce.
Wracamy do pokoju: ja do przerwanego zajęcia, Julek ucieka do kuchni. Wywala z szuflady sztućce i czeka itd. itd.
Perfekcyjnie opanował dwa główne polecenia w tej zabawie: daj i otwórz szufladę. Z poleceniem „nie wolno” nie nawiązał współpracy.
Myślenie przyczynowo-skutkowe w tej akurat wersji nie ma dla Julka tajemnic.