niedziela, 28 czerwca 2015

Obserwator naśladowca w akcji

Miniatura parku w Rembertowie. Julek na rowerze. Pomyka alejkami. Na skrzyżowaniu kilku z nich nagle zatrzymuje się. Patrzy w prawo, patrzy w lewo. Nikogo nie ma. Jedzie więc dalej.
Wcześniej. Codzienny nasz powrót z przedszkola wiedzie przez skrzyżowanie ze STOPem, gdzie obowiązkowo zatrzymuję się. Patrzę w prawo, patrzę w lewo. Gdy nic nie jedzie, skręcam. Ostatnio w lusterku wstecznym dostrzegłam, jak Julek razem ze mną odkręca głowę: najpierw w prawo, potem w lewo.
Dziś sam zrobił to na swojej drodze. Myśli chłopak.

sobota, 27 czerwca 2015

Na basenie

Dreny w julkowych uszach skutecznie odstraszały nas od zabierania młodszego brata na basen. Wzdrygało mnie na samą myśl wsadzania w te małe otwory uszne zatyczek silikonowych (tamy na napór wodny). Czepek nie wchodził w rachubę, bo jeszcze do niedawna wszelkie nakrycia głowy Julek (z)nosił, jeśli miały troki do zawiązania pod brodą.
Ale.
Ale z drenami tak szybko się nie pożegnamy. A to nie powinno Julka wykluczać z tego, co wydaje się nam cenne i wartościowe.
Julek dojrzalszy i już sam zakłada czapkę z daszkiem przed wyjściem do przedszkola.
Przed nami w październiku turnus w Zaździerzu, gdzie czeka Julka m.in. właśnie przygoda z rehabilitacją na basenie.
Nie czekając więc dłużej zabraliśmy się dzisiaj z Julkiem na basen. Dla towarzystwa Krzysia (cotygodniowe ma zajęcia) i Radka. Po drodze zakupiliśmy tylko pampersy do wody (bo jednak mam ograniczone zaufanie do fizjologii Julka w miejscach nieobeznanych).
Krzyś z Radkiem poszli do męskiej szatni, ja z Julkiem do damskiej. Siedział i czekał, aż ja się przebiorę. Potem sam (z moja pomocą) zaczął się ubierać w pampersa i gatki. Przy tym bardzo podekscytowany (nie od dziś nam wiadome, że Julek lubi wodę) pokazywał gestem Makatonu, że będzie pływał. Zanim poszliśmy pod prysznic, najpierw założyłam czepek na swoją głowę, tłumacząc Julkowi po co. Popatrzył i nie protestował. Na głowie Julka bezawaryjnie wylądował czepek. Mocny, silikonowy, dobrze przykrywający uszy.
Poszliśmy.
Radek zawiązał Julkowi pod pachami makaron i ponad 45 minut czynnie spędziliśmy rodzinnie czas w wodzie. Gdy Krzyś zaliczał swoje 30 minut z instruktorem, podzieliliśmy się z Radkiem po kwadransie, który każde z nas wykorzystało na pływanie samodzielne w dużym basenie i pływanie z Julkiem w średnim basenie. Julek był wbasenowzięty. ;)



piątek, 26 czerwca 2015

Koniec roku

średnio pamiętam zakończenie swojej pierwszej klasy, ale przebłyski tego, co się w niej działo mam. I to całkiem nieźle zakotwiczone w głowie. Krzyś też znalazł się w tym miejscu swojego życia, którego momenty może pamiętać trwale.
Może na przykład ten dzisiejszy taniec słońca z wiatrem, białą koszulę, wyścigi w wielkiej sali gimnastycznej z kumplami, bo ile można jeszcze czekać do rozpoczęcia uroczystości zakończenia roku.
Nie wiem, czy Krzysiowi zleciał ten rok tak szybko jak mi, ale miałam wrażenie, stojąc w tej sali gimnastycznej, że ja w ogóle z niej nie wyszłam od 1 września.
Pierwsze uczniowskie wakacje Krzysia, pierwsze świadectwo.
Chyba fajnie być tak całkowicie poza tym, co w środku tej cenzurki. :)
Do tego mojego uczniaka niewiele docierało. Dostał jakiś kwit. Wielkie mi halo. Mama wyściskała, tata wycałował, babcia pogratulowała, druga i dziadek z uznaniem poczytali. A on śmignął przez podwórko z dyskopiłką, która nie potrafi się zdecydować czy chce być frisby czy piłką.
Oceniając wymiernie - Krzyś przez minione dziesięć miesięcy nauczył się czytać. Całkiem płynnie, do tego ze zrozumieniem. Oceniając subiektywnie - patrzę na jego energię, gotowość matematyczną do bezbłędnego przeliczania własnych oszczędności ;), dojrzałość, uśmiech łobuza i absolutnie nie mam poczucia, że rok temu podjęłam błędną decyzję o wysłaniu Krzysia do pierwszej klasy. Ten rok został dobrze zagospodarowany.





wtorek, 23 czerwca 2015

Dodawanie

Odkrycie tego sezonu.
Mobilizacja matematyczna w pełni. Dodawanie do 30, elementy mnożenia z wypiekami na twarzy, a nie że trzeba. Trzeba się zmienia w konieczność. Bo jest ciekawość, są emocje.
Szczęście sprzyja nielicznym. Nieszczęście przegranej przez wielokrotność rozgrywek jest do przełknięcia.
Każdy ma równe szanse. Choć nie każdy potrafi liczyć.
Proszę państwa, kości zostały rzucone.
I już nie martwię się, że matma wyjedzie na wakacje.






niedziela, 21 czerwca 2015

Impreza

Pierwsza godzina - to schodzenie się gości, oswajanie z miejscem, podglądanie prezentów, podjadanie smakołyków, wreszcie tort i 100 lat.
Druga godzina - to zorganizowane zabawy na świeżym powietrzu. Pogoda dopisała. Bez większych problemów utworzyły się dwie drużyny mieszane. Zawody wystartowały. Konkurencje były następujące: skoki w workach (podobało się), bieg z woreczkiem grochu na głowie (może być), rzuty piłeczką (2 punkty) i piłeczką o jajowatym kształcie (1 punkt) do kartonu z przegródkami (idealnie nadał się po pucharkach na  lody) - każdy zawodnik miał po jednym rzucie (bardzo udana konkurencja), bieg z piłeczką popychaną kijem do hokeja na trawie (odnotowałam zwiększony poziom zaangażowania), wyścig kelnera, czyli na plastikowym talerzu piłeczka, która spaść nie może (radocha), zwyczajny bieg (dziewczyny miauczały), mumia (niewypał, znaczy każdy chciał być mumią, ostatecznie drużyna wybierała dwóch kandydatów na mumie, pozostali mieli owijać papierami toaletowymi tak, żeby zrobić mumię - drużyna, która pierwsza skończy, miała dostać punkt - niestety papier się rwał, cierpliwości i umiejętności pielęgniarskich zabrakło - przerwaliśmy zabawę, bo zawodzenie zrzędasów osiągnęło apogeum nie do ogarnięcia). Potem uroczystość wręczania medali (tytuł medalu autorstwa Krzysia), po lizaku i czas wolny. ;)
Trzecia godzina - zabawy swobodne, przekomarzania, gonitwy - po schodach też, trzeba było towarzystwo nieco ujarzmiać - lody nadały się do tego idealnie. Bawili się wszyscy. Czas minął. Krzyś został tylko z najlepszymi kumplem i stertą nowych zabawek. Dziecko przepadło.
Julek. Julek był. Współuczestniczył. Nie pchał się na pierwszy plan. Obserwował. Asystował sędziemu. Zjadł na równi lizaka i loda. Siedział z chłopakami na górze. Nie przeszkadzał. Nie gadał. Nieszkodliwy dodatek do imprezy. W stanie upojenia zadowoleniem.
Podsłuchane w ogrodzie. Gadkują dziewczynki. - Ja znam takiego chłopca. Też jest chory na niemówienie.- mówi jedna. - Ja też. - dodaje druga. - Znam Julka i chłopca z naszego podwórka i jeszcze takiego jednego ze wsi obok.
Chory na niemówienie. Zespół Downa w Julka wydaniu.
Impreza chyba udana.
PS Tort też całkiem nieźle wyszedł.

czwartek, 18 czerwca 2015

Uroda czy intelekt

Odbieram Krzysia ze szkoły. Mijamy po drodze dziewczynkę, która nie chodzi z Krzysiem do klasy.
- Cześć! - woła mój syn.
- Cześć! - odpowiada dziewczę o ślicznych oczach.
- Ładna - stwierdzam.
- No. - beznamiętnie potakuje Krzyś. - Tylko taka bezmówna.
I przepadła przyszła synowa. ;)

wtorek, 16 czerwca 2015

Przygotowania

W niedzielę odpalamy drugą już imprezę urodzinową Krzysia dla jego kolegów i koleżanek. I znów szukam pomysłów na dobrą zabawę, choć towarzystwo starsze i pewno znajdzie sobie zajęcia. Wolę jednak mieć co nieco w zanadrzu, gdyby goście chcieli się rozpierzchnąć zanadto, nudzić lub fochy strzelać. :)
Menu już ustalone.
Pomysłu na tort brak (może ktoś z was ma godny polecenia? poszukuję prostych, łatwych i sprawdzonych przepisów lub inspiracji :)).
Zrobimy z Krzysiem ciasteczka z lentilkami (idą jak woda).
Kupię lody i hektolitry napojów. Czyli wodę. Podam z dodatkiem soku jabłkowego, mięty i cytryny (bo zakładam, że będzie słońce i pogoda, słońce i pogoda).
W planach mam zapiekanki z serem żółtym i może odrobiną szynki plus na to keczup.
Owoce? Trochę (w ubiegłym roku w zasadzie nie poszły, no poza arbuzem, choć też nie za wiele).
Jakieś inne zdrowe przekąski lubiane przez dzieci z wyłączeniem żelków, chipsów, pianek różowych. Znacie jakieś?
Przewidywany czas trwania imprezy: 3 godziny.
Zaproszenia zrobione wspólnymi siłami (szablon - Radek, tekst i techniczna obróbka - ja, wycinanie kółek, naklejanie - Krzyś). Poszły wczoraj w świat. Stąd odwrotu nie ma już. ;)

Może kogoś zainspirują: