piątek, 26 czerwca 2015

Koniec roku

średnio pamiętam zakończenie swojej pierwszej klasy, ale przebłyski tego, co się w niej działo mam. I to całkiem nieźle zakotwiczone w głowie. Krzyś też znalazł się w tym miejscu swojego życia, którego momenty może pamiętać trwale.
Może na przykład ten dzisiejszy taniec słońca z wiatrem, białą koszulę, wyścigi w wielkiej sali gimnastycznej z kumplami, bo ile można jeszcze czekać do rozpoczęcia uroczystości zakończenia roku.
Nie wiem, czy Krzysiowi zleciał ten rok tak szybko jak mi, ale miałam wrażenie, stojąc w tej sali gimnastycznej, że ja w ogóle z niej nie wyszłam od 1 września.
Pierwsze uczniowskie wakacje Krzysia, pierwsze świadectwo.
Chyba fajnie być tak całkowicie poza tym, co w środku tej cenzurki. :)
Do tego mojego uczniaka niewiele docierało. Dostał jakiś kwit. Wielkie mi halo. Mama wyściskała, tata wycałował, babcia pogratulowała, druga i dziadek z uznaniem poczytali. A on śmignął przez podwórko z dyskopiłką, która nie potrafi się zdecydować czy chce być frisby czy piłką.
Oceniając wymiernie - Krzyś przez minione dziesięć miesięcy nauczył się czytać. Całkiem płynnie, do tego ze zrozumieniem. Oceniając subiektywnie - patrzę na jego energię, gotowość matematyczną do bezbłędnego przeliczania własnych oszczędności ;), dojrzałość, uśmiech łobuza i absolutnie nie mam poczucia, że rok temu podjęłam błędną decyzję o wysłaniu Krzysia do pierwszej klasy. Ten rok został dobrze zagospodarowany.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz