To był Julka i dla Julka dzień. Nawet słońce temu przytaknęło.
Wtedy w szpitalu na dwa dni przed operacją serca Julek był maluteńki, my wystraszeni (przerażeni), ksiądz-kapelan w niedoczasie.
Dziś emocje były wyciszone, spokojna radość z Julkowej uroczystości i ciarki przy dopełnianiu obrzędu chrztu. Znak krzyża na czole, biała szatka, zapalona świeca. Julka świeca. I syn mój już duży, choć ciągle jeszcze mały. Grzeczny, uśmiechnięty, szczęśliwy. Moje serce radowało się. Tą bezwzględną akceptacją Julka inności.
Julek zachowywał się pierwszorzędnie. Nie marudził, obserwował, słuchał, a chwilami nawet śpiewał. :) Dumna z niego jestem!
Z rodzicami chrzestnymi, tatą i Krzysiem.
Prawie wszyscy razem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz