poniedziałek, 30 marca 2015

Gorączka sobotniej nocy

Sztafety wirusowej nie było.
Po prostu jedno konkretne uderzenie. Siekło tak, że jeszcze się nie pozbieraliśmy.
W sobotnią noc - pierwszą bez temperatury Krzysia - zaczęłam gorączkować ja, zaczął Radek, Julek załapał się na stan podgorączkowy. Całą niedzielę okupowaliśmy kanapę, dysząc i zipiąc. Bolało wszystko.
Tylko Krzysia forma dawała nadzieję, że może być lepiej.
Lepiej dopiero przed nami.
I zdecydowanie wolę czytać bajki na dobranoc po imprezie z winkiem, niż połamana z gorączką i bólem gardła. Ze śpiewania zostałam zwolniona. ;)

piątek, 27 marca 2015

Rodzinnie w DDTVN

Mieliście nas do tej pory w odsłonie stacjonarnej, pisanej, to teraz zapraszam na film.
Tak właściwie to rozmowa w DDTVN z Anną Kalczyńską i Robertem Kantereitem na temat "Niepełnosprawne dziecko szczęśliwe mimo wszystko". Gadam m.in. ja, a w tle wszystkie moje chłopaki. :)

środa, 25 marca 2015

Wiosenno-wirusowo

Uwaga! Uwaga! Sezon na suszenie prania w ogrodzie uważam za otwarty! Ta daaaam. Ale bosko pościel pachnie! Słońcem, wiatrem i wiosną.
Wyprana, wyschnięta, wyprasowana, pozbawiona ton gilów, smarków i kaszlów. Bo sezony otwarte są dwa.
Na schnięcie na słońcu i na boksowanie się z wirusami.
Aktualnie na tapecie jest Krzyś.
Do akcji szykuje się Julek.
W kolejce czeka Radek.
Na koniec załapię się może ja.
No chyba że Krzyś zakończy tę sztafetę.
Może z nim na sznur, klamerkami i niech słońce/wiatr wypalają wirusa? ;)
Taki okołopielęgniarski koszmarek-żartowniś-głupawek mnie chwycił.
Zwyczajnie walczymy z mikrobami.
Wygrzewanie pod kołderką, syropiki, inhalacje i ja. Mama pod ręką.

sobota, 21 marca 2015

Światowy Dzień Zespołu Downa 2015

Takie święto. Święto Julka. Choć może bardziej jego zespołu. Ale że Julek i zespół Downa są połączeni nierozerwalnie trzecim chromosomem w 21 parze, no to święto obojga.
A niech tam. Oswoiłam i ten dzień.
A że o naszej codzienności czytacie na co dzień, to dziś małe podsumowanie okolicznościowe.
Odsłona w 21 rzeczach o Julku (była już w 2012 i w 2013).

Ma skośne oczy, uśmiech łobuza i budyniowe policzki.
W tym roku skończy 5 lat. Wygląda na trzy. Czuje się na dwa.
Chodzi do przedszkola, w którym uwielbia dzieci, podwieczorek i zajęcia z p. Agatą.
Nie mówi, rozumie wszystko.
Uwodzi uśmiechem.
Lubi tańczyć. Śmiać się. I grać nam na nerwach.
Ubóstwia Krzysia. Z niekłamaną wzajemnością.
Uwielbia "Pingwiny", krówki i słuchać "Upiora z opery".
Ta fascynacja upiorem jest tak duża, że potrafi nawet za mną powtórzyć: "ten duch".
Ba, zaśpiewać o nim całą piosenkę. Oczywiście po swojemu.
Po swojemu. To motyw przewodni poczynań Julka.
Wspina się wszędzie. Po schodach, na krzesła, na stół. Na tatę.
Tata. To drugi po Krzysiu idol Julka.
Julek nie chodzi. Biega. Osiąga mistrzostwo podwórka na krótkie dystanse.
Bywa miły, akuratny i posłuszny.
Tak na co dzień jest na nie (w zwykłym proteście na wszystko).
Stanowczo i z uporem niebylejakim kłóci się o swoje. Potem obraża, jak nie wykłóci. Na koniec przytula. Się.
Przytulanie to alter ego Julka
Na początku wywrócił wszystko do góry nogami. Przeraził nieznanym. Wpakował mnie w rozsypkę emocjonalną.
I skleił to wszystko do kupy sobie znanym tylko sposobem.
Ma moc. Moc kochania i nieziemskiej empatii.




czwartek, 19 marca 2015

Po angielsku

Ostatnio chłopcy namiętnie oglądają na ABC "Dora poznaje świat" (emisja o 18.30).
Krzyś przy okazji powtarza angielskie słowa i zwroty, Julek przysłuchuje się.
Wczoraj z kuchni dochodzi do mnie powtarzany w każdym odcinku" say: backpack, backpack" (powiedz: plecak, plecak). To moment, w którym Dora wyjmuje z plecaka ukryty w nim przedmiot, który pomaga jej w pokonaniu aktualnej przeszkody.
Za chwilę słyszę powtórzone:
- Backpack.
To mówił Julek. Facet, który polskiego jeszcze nie opanował, a już do angielskiego się garnie. Na poliglotę się szykuje. ;)

środa, 18 marca 2015

Lęk przed snem

Swego czasu Krzyś był na lękowym odwyku. Opanowaliśmy wtedy zasypianie. Trochę pomogło nam w tym przegadanie tematu, trochę czas, trochę bajki-zasypianki, trochę bajki terapeutyczne (dziękuję raz jeszcze, Izo!). 
Przez kilka miesięcy działał rytuał: czytam – cmok na dobranoc – poducha serce do przytulenia – bajka na CD – wychodzę. Gdy zepsuł się sprzęt audio, bez większych zgrzytów pomijaliśmy odsłuch i Krzyś też sam zasypiał.
Ale.
Ale od czasu do czasu włącza się Krzysiowi czujka i nie chce mnie wypuścić z pokoju. Bajki pod lupą, gry na komputerze w stopniu minimalnym, horrory niedozwolone. O co więc chodzi?
O impuls. Zwykle to postać, która pojawia się w jakiejś bajce lub filmie, tak sugestywna, że zapada w Krzysia pamięć. I straszy. Nie daje dzieciakowi zasnąć.
A że poczytałam co nieco o tych lękach dziecięcych najróżniejszych, przestałam zbywać i lekceważyć potwora („no co ty, boisz się tego cudaka?”). Traktuję go całkiem poważnie.
Więc gdy Krzyś przestał zasypiać po filmie „Siedmiu krasnoludków ratuje Śpiącą Królewnę”, który obejrzał na wycieczce klasowej, zlokalizowałam w wiedźmie przyczynę lęku. Znalazłam zwiastun filmu. Zatrzymałam na tym czarnym charakterze. No suchciel okropny, z parszywym spojrzeniem, mrożącym wszystko dosłownie i w przenośni. W domu - za zgodą Krzysia - odtworzyłam. Zrobiłam stopklatkę i dalej wyżywać się na wiedźmie.  Śmiechem najlepiej! Krzyś załapał. Zaczął z jędzy szydzić, tak że zaczęła się w jego wyobraźni kurczyć. Powtarzaliśmy codziennie rytuał wyśmiewiska z paskudy. Krzyś coraz lepiej zasypiał.
Od soboty znowu czujka, a przecież dzień mega-aktywny (rano basen, wieczorem impreza), poszedł spać o 23.00. Normalnie trzy minuty i chrapałby w najlepsze. Teraz nie dawał mi wyjść z pokoju. Bał się. W niedzielę powtórka. I nic nie chciał powiedzieć. Po krótkim śledztwie namierzyłam w pamięci moment, gdy Krzyś jakiś film od lat siedmiu oglądał w sobotę. Wprost zapytałam, co go w nim wystraszyło.
- Jaszczury! Było ich kilka, z wielkimi zębami.
Jaszczury. Z wielkimi zębami.
- Dobra, narysujesz je, jak wrócimy do domu. A potem przyczepimy magnesami na zmywarce i będziemy celować w nie strzałkami (też z magnesami). Unicestwisz je, Krzysiu! Pokonasz!!
Jak tylko przekroczyliśmy próg, Krzyś pobiegł po kartkę i zaczął rysować. Jaszczury wylądowały na drzwiach zmywarki. 
Od poniedziałku rozprawiamy się z nimi. Na wszelki wypadek są dodatkowo uwięzione magnesami (pomysł Krzysia), a dobro na widłach uwolnione (też pomysł Krzysia). Zasypianie powoli wraca do normy.
Przyczyny lęku Krzysia są konkretne. Strach realny. Tylko rzeczowym działaniem mogę go poskromić. Najważniejsze, że to działa!






wtorek, 17 marca 2015

Chrobotki

- Mamuś, a masz te chrobotki? – zapytało mnie starsze dziecię zaraz po wejściu do auta (miał miejsce popołudniowy odbiór ze szkoły).
- Yyyy? – zrobiłam wielkie oczy.
- No te okrągłe, co jedliśmy ostatnio.
- ????
- No, w aucie, takie z małych ziarenek.
Śpieszny przegląd ostatnich samochodowych konsumpcji. Myśl, myśl, myśl. Olśnienie!
- Wafle ryżowe!!? Nie, nie mam. Kupimy po drodze.