poniedziałek, 30 marca 2015

Gorączka sobotniej nocy

Sztafety wirusowej nie było.
Po prostu jedno konkretne uderzenie. Siekło tak, że jeszcze się nie pozbieraliśmy.
W sobotnią noc - pierwszą bez temperatury Krzysia - zaczęłam gorączkować ja, zaczął Radek, Julek załapał się na stan podgorączkowy. Całą niedzielę okupowaliśmy kanapę, dysząc i zipiąc. Bolało wszystko.
Tylko Krzysia forma dawała nadzieję, że może być lepiej.
Lepiej dopiero przed nami.
I zdecydowanie wolę czytać bajki na dobranoc po imprezie z winkiem, niż połamana z gorączką i bólem gardła. Ze śpiewania zostałam zwolniona. ;)

2 komentarze:

  1. u nas niestety podobnie - ja od wczoraj z bolącym gardłem, Helenka z katarem po pas od tygodnia, nawet Adrian kicha i chrypi. Taki czas paskudny. Oby wydobrzeć do Świąt - czego Wam i nam serdecznie życzę:)
    Iwona

    OdpowiedzUsuń