sobota, 10 marca 2012

Budyniowe dziecko

Lubię tulić Julka. Jest taki milusi. Zespołowa wiotkość zabiera ciału sprężystość i ścisłość. Mając Julka na rękach mam wrażenie, że trzymam miśka wypełnionego watoliną. Jest miękki. Już nie leci przez ręce, od dawna trzyma sztywno głowę i mogę wreszcie nosić go w pozycji siedzącej na biodrze, ale nie osiągnie tej sztywności, którą miał Krzyś i każde zdrowe dziecko.  
Pamiętam, jak rok temu przyjechali do nas znajomi z trzymiesięcznym synkiem. Julek miał wtedy pół roku. Chłopcy leżeli obok siebie w łóżeczku i wtedy uderzyło mnie to, czego wcześniej nie dostrzegałam. Zdrowe dziecko ma wyraźną twarz, mięśnie trzymają w ryzach rysy twarzy sztywno, a Julka twarz zawsze była gładka, bez żadnych żłobień, wgnieceń, pyzowatości. 
Ktoś mi kiedyś powiedział, że o dzieciach z zespołem Downa mówi się, że są budyniowe. Bardzo trafne określenie.
Lubię tulić Julka. Mojego budyniowego chłopca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz