Od początku mieliśmy z Radkiem plan, że będziemy chłopaków
rozpieszczać czułościami i dobrym słowem jednakowo i w zależności od potrzeb.
Szło to nam na początku nawet całkiem nieźle. Aż do chwili, gdy po kilku miesiącach obecności
Julka w domu pojawiły się zgrzyty. Krzyś miał fochy, robił się nieznośny i
bardzo chciał na siebie zwracać uwagę. Przeanalizowaliśmy z Radkiem nasze
zachowania i wyszło nam, że dużo częściej i głośniej zachwycamy się Julkiem. A
bo uśmiechnął się po raz pierwszy, a bo obrócił się z pleców na brzuch, a bo
uwielbia kąpiele itd…. Młodszy, rozczulał sobą, przyciągał jak magnes.
Zaczęliśmy więc równoważyć nasze zachwyty. Podkreślać każdy drobny sukces
Krzysia, chwalić go. Poddawać podwójnym pieszczotom. Poskutkowało. Oczywiście,
że Krzyś potrafi spychać w niedzielny poranek Julka z naszego łóżka, bo chce
tylko z nami powygłupiać się i poprzytulać. Ale jednocześnie nie może obejść się
bez Julka i domaga się jego obecności w zabawie, w przytulańcach.
Gdy Julek po raz pierwszy stanął, bardzo głośno się
radowałam. Krzyś przerwał oglądanie bajki i bacznie mi się przyglądał. Nie
zeszłam z tonu w swoich radościach. Cieszyłam się dalej. Wyjaśniłam Krzysiowi,
że to szczególny moment, kolejny krok do przodu Julka. Krzyś wskoczył do
łóżeczka brata i stał razem z nim. Cieszył się i on. Gdy pierwszy szał i sesja
zdjęciowa były za nami, powiedziałam Krzysiowi, że i on ma swoje fotki z
uwiecznionym pierwszym staniem. Oczywiście musiałam natychmiast wyjąć album i
je pokazać. ;) Równowaga musi być zachowana.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz