sobota, 13 października 2012

Na widelcu

Miałam przez ten tydzień chłopaków na widelcu. Mogłam się z nimi bawić, podpatrywać ich i widzieć, jak we dwójkę broją. To już nie tylko Krzyś jest inicjatorem zabaw.
Julek ładuje się na sofę, którą okupuje Krzyś, i zaczepia brata. Przełazi przez niego, włazi na niego i uśmiechem negocjuje rundkę zapasów. Tarmoszą się i śmieją.
Albo Krzyś robota z klocków robi. Julek koniecznie chce akurat te klocki, które ma Krzyś. Krzyś potrzebuje tylko tych, które zabiera Julek i kłócą się ze sobą. Krzyś wołając: - No Juuulek! A Julek klepiąc go ręką po kolanach.
Albo jest odwrotnie. To Krzyś zabiera zabawkę Julkowi. Koniecznie musi tu i teraz pojeździć gąsienicą. Czasem Julkowi da coś w zastępstwie. Julek zawsze z uśmiechem przyjmie zamiankę. 
Albo bajki wspólnie oglądają. Julek na krótko skupia swoją uwagę. A potem wyłącza sprzęt. W najmniej właściwym momencie. I awantura gotowa.
Albo słuchają słuchowiska. Krzyś uprzedza Julka, że teraz będzie piosenka: – Julek, ta ulubiona mamy. Ja śpiewam, Julek „tańczy”, a Krzyś mu wtóruje.
Dużo rzeczy robią wspólnie, choć trochę obok siebie. I wiem, że to nie tylko różnica wieku jest tego przyczyną. Co nie zmienia faktu, że są moją radością razem, wspólnie i osobno. :)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz