sobota, 20 października 2012

Wypis

Jesteśmy w domu, z jajcunem na swoim miejscu.
Julek wszystko dzielnie zniósł. Ja chyba mniej.
Siedziałyśmy pod blokiem operacyjnym we trzy. Wnętrostwo, przepuklina i migdałek. Obojętne wobec siebie z jednym wspólnym strachem. Każda z nas w ręku ściskała telefon. Nieobecnym bliskim wystukiwała lęk. Albo wypełniała nim słuchawkę. Poza obiegiem rzeczywistości zamknięte z własnej woli na małej przestrzeni ławeczki pod drzwiami wejściowymi na blok. Trzy mamy.
Trudne chwile. Myślałam, że po operacji serca, taki rutynowy zabieg będzie dla moich emocji lekkostrawny. Nic podobnego.
Ale gdy usłyszałam (po półtorej baaardzo długiej godzinie) wiadomości od młodej lekarki, że zabieg się udał. Że jądro wysoko tkwiło w kanale, jest małe, ale już w mosznie. Odetchnęłam. Odetchnęłam najmocniej po słowach: „Julek wybudził się”. Po czterdziestu minutach był już ze mną. Otumaniony, zobojętniały, mój. Zdrzemnął się. A po już mógł wypić co nieco. Pojenie przyjął dobrze. Zjadł. Sensacji nie było. Wstał. I klapnął. Zagadał. I zasnął. Gdy się obudził, uśmiechnął się, kokieteryjnie zagadał sąsiadkę, znowu zjadł i wrócił już do mnie. Z połową swojej energii, ale oczy były obecne. Takie całkowicie Julkowe. :)
Zostaliśmy w szpitalu do dzisiaj. Rano Julek dostał wypis.
I znowu jesteśmy wszyscy razem. :)
Huuuraaaaaaaaa!!!! Mamy to za sobą! :)))

W wypisie nie było przeciwwskazań o słońcu.

Zatem korzystaliśmy pysznie z tej cudnej aury.

3 komentarze:

  1. Kochani, bardzo się cieszymy z udanego zabiegu!
    Całusy dla całej czwórki :), Krakusy

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie, czekałam na ten wpis. Buziaki dla dzielnego Julka i dla nie mniej dzielnej mamy.
    Pamiętamy i klikamy ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem z Toba..
    Pozdrawiam i caluje
    Wojtek z NY

    OdpowiedzUsuń