wtorek, 22 stycznia 2013

Przedszkolny dylemat

Uruchomiłam dziś julkową papierologię przedszkolną. Żeby rozpocząć jakiekolwiek starania o przedszkole potrzebne jest nam orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego. To wydaje poradnia psychologiczno-pedagogiczna (PPP) właściwa dla miejsca zamieszkania. Wykonałam więc telefon i umówiłam Julka na trzy spotkania: z psychologiem, lekarzem i pedagogiem specjalnym. W drugiej połowie lutego.
Pani psycholog, z którą rozmawiałam, zapytała mnie, do jakiego przedszkola chcę posłać Julka. Rzekłam, że w związku z brakiem w naszej gminie integracyjnego, chciałabym go posłać do ogólnego. Pod warunkiem, że Julek będzie miał nauczyciela wspomagającego. Pani skrzywiła się lekko i zasugerowała przedszkole specjalne w Warszawie. Nie widząc Julka, nie mając opinii psychologa z OWI, od razu wysłała nas do specjalnego. Dla odmiany skrzywiłam się ja.
O rany! Nie noszę różowych okularów. I nie potrzebuję na papierze stwierdzenia, w jakim stopniu jest upośledzony Julek. Widzę przecież, jak odbiega od swoich rówieśników. I wiem, że nie nadgoni niektórych zaległości. Nigdy. Wiem, że edukacja Julka będzie wymagała specjalnej placówki, ale my jesteśmy na etapie przedszkola!
I nie chcę wysyłać Julka do zwykłego przedszkola dlatego, że pragnę na siłę udowodnić, że się do niego nadaje. Chcę to zrobić z czysto pragmatycznych powodów. Przedszkole jest blisko domu, chodzi do niego Krzyś i wychowawcy nas znają. Julek wielu rzeczy uczy się przez naśladownictwo. To świetny trening samodzielności. Dzieci w tym wieku nie odrzucą Julka.
Integracyjnych w Warszawie jest wiele, ale mogę brać pod uwagę te, które są na drodze do mojej pracy albo tuż obok niej (mam takie dwa, cieszą się dobrą opinią). Integracyjne jest bardziej dostosowane do dzieciaków takich jak Julek. Mniej ryzyka, że nie odnajdzie się w grupie. Tyle że wiąże się to z wożeniem Julka codziennie 30 km w jedną i drugą stronę. Woziłam tak Krzysia do żłobka przez pół roku i wiem, jak to jest. To ostateczna konieczność.
Nie boję się zawalczyć o Julka. Boję się, że mój wybór będzie niewłaściwy.
Dlatego czekam na czwartkowe spotkanie z panią Dorotą z OWI jak na zbawienie. Zbawienie moich rozterek. To rozsądna osoba. Prowadzi Julka od oseska. Może prosto i z mostu wybije mi z głowy pomysł z przedszkolem ogólnym. I sprawa stanie się jasna. Cholera.
Halo, przepraszam, czy ktoś mówił, że będzie łatwo?

4 komentarze:

  1. MAM Nadzieje ze Julek dostanie się do przedszkola, do którego chodzi jego brat, na pewno szybciej się zaaklimatyzuje jak będzie wiedzial ze brat jest obok

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewno tak.:)No i chyba chciałabym, żeby ten jeden rok razem chodzili do tego samego przedszkola. Zanim na dobre rozjadą się ich drogi edukacyjne. Taka namiastka normalności. A może surogat?

      Usuń
  2. Kochana! Kieruj się własną intuicją, bo na jest najważniejsza. Fakt, że przedszkole jest blisko jest bardzo dużym plusem.
    Życzę powodzenia w podejmowaniu decyzji. No i sił też życzę! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Intuicja to potężna broń kobiety ;) Oj, tak sił będę potrzebowała zapewne nie raz. Jak każdy zresztą. Są przecież góry i dołki. Pilates mnie zrelaksuje, a potem na zumbie wytańczę złość. ;) Tylko jeszcze muszę zacząć chodzić :))) Dzięki, Kasia, dobrze godosz. :D

      Usuń