wtorek, 29 stycznia 2013

Bańki

Julek zapłakał, bo nie wyszło mu tak, jak chciał. Czyli włożyć za duży klocek do za małej dziury. Rozżalił się bardzo. Na cały świat. Moje pocieszanie na nic. Moja demonstracja klocek do dziury na nic. Miał już w nosie klocek. Był wieczór i na kolację niewiele zjadł. Julek wszedł na tryb NIE. I wtedy Krzyś rozdmuchał bańki, wołając: - Julek, popatrz, bańki! I Julek zostawił żal. Ze śmiechem zajął się łapaniem baniek.
To było coś! Krzyś znalazł sposób na żałość Julka. Sam, nieproszony, pomysłowy. Zaimponował mi mój starszy syn. :)

3 komentarze:

  1. Taka pomoc jest duuużo warta! :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak! :) Krzyś w ciągu ostatnich miesięcy stał sie w ogóle taki jakiś dojrzalszy. Rzadziej staje okoniem, mniej buczy dla samego buczenia i wymuszania, można z nim konkretnie omówić problem, no i staje się w nieoczekiwanych momentach taki właśnie pomocny. :) On za kilka miesięcy skończy 5 lat! A jeszcze wczoraj miał tyle, co Julek teraz. I powoli wyrasta z tego najniewinniejszego dziecięctwa (choć zasypiać nadal chce w asyście mamy :))).

      Usuń
  2. Mówi się, że mamy znają najlepiej potrzeby swoich dzieci, a tu proszę, Julek ma cudownego braciszka, który pomaga mamie w zaspokajaniu tych potrzeb. Wyrośnie z niego wspaniały mężczyzna :)

    OdpowiedzUsuń