Był pożegnalny kręcioł.
Odkładany od kilku miesięcy. Po kontuzji już nawet nie pamiętam czego.
Dziś spontanicznie, w duchu od dawna bojowo nastawiona chwyciłam Krzysia, podniosłam (powstrzymując jęknięcie) i zaczęłam kręcić przy akompaniamencie Julka śmiechu.
To był kręcioł-wirówka. Jak na ostatniego przystało. Oddałam serce, oddałam kości, padłam półżywa z Krzysiem do spółki. Śmiech z chichraniem kręciły się w naszych głowach sprowokowane rozchwianym błędnikiem.
Pytam się.
Gdzie mój mały Krzyś się podział? Trzymałam na rękach zapowiedź faceta.
I to jest powód tego pożegnania.
Ładny, zgrabny, miły. Uśmiech pełen wdzięku. Twardy negocjator. Lubi postawić na swoim i wszystkich na baczność. Dynamiczny, z poczuciem humoru i buntem na wynos. A, ma zespół Downa. Ciągle o tym zapominam. Serio. Tylko jego rozwój i ciekawskie spojrzenia przypominają czasem, że ma. Przed państwem - Julek, młodszy brat Krzysia. Obaj to moi synowi. Dumna z nich ja!
Bo to już mężczyzna, jeszcze mały ale już mężczyzna ;)
OdpowiedzUsuńPociesz się, ze fajne ciacho będzie z Krzysia, a nim się obejrzysz, to i z Julka wyrośnie Julian. :*
OdpowiedzUsuńWłaśnie, gdzie jest ten mały Krzyś, którego pamiętam? przecież to był taki maluszek..
OdpowiedzUsuń:)