Julek używanie łyżki, ja powstrzymywanie się od ciągłego wycierania mu buzi.
Idzie nam dobrze. Im dobrze smacznie, tym sprawniej.
Pęd do samodzielności jest po obu stronach.
Ładny, zgrabny, miły. Uśmiech pełen wdzięku. Twardy negocjator. Lubi postawić na swoim i wszystkich na baczność. Dynamiczny, z poczuciem humoru i buntem na wynos. A, ma zespół Downa. Ciągle o tym zapominam. Serio. Tylko jego rozwój i ciekawskie spojrzenia przypominają czasem, że ma. Przed państwem - Julek, młodszy brat Krzysia. Obaj to moi synowi. Dumna z nich ja!
Brawo Julek :)!
OdpowiedzUsuńP.S. Ja również staram się powstrzymywać od wycierania, tyle, że uciapciana powierzchnia jest zdecydowanie bardziej rozległa ;)
Przyznaję, że operowania łyżką ciut zazdroszczę, ale liczę, że i Zoszka dołączy kiedyś do szacownego grona samodzielnie wiosłującego łychą :)
A pewno, że dołączy. To kwestia czasu i wytrenowania. :) Moim sprzymierzeńcem w ignorowaniu efektów ubocznych nauki jedzenia łyżką jest zdecydowanie lato. Wszystko co upaprane szybko schnie na słońcu. :D Dlatego przymierzam się do zintensyfikowania nauki samodzielności w piciu z kubeczka. Z jednego do dwóch łyków pozostawionych na dnie przeszliśmy płynnie. Bez mokrych wpadek. Etap kolejny: trzy łyki i więcej.
UsuńBrawo dla Julka i jego mamy! :))
OdpowiedzUsuńBo samodzielność to podstawa!!! Bravissimo :D
OdpowiedzUsuń