czwartek, 20 czerwca 2013

Łyżkobranie

Nie zasypiamy gruszek (a tym więcej truskawek) w popiele i trenujemy.
Julek używanie łyżki, ja powstrzymywanie się od ciągłego wycierania mu buzi.
Idzie nam dobrze. Im dobrze smacznie, tym sprawniej.
Pęd do samodzielności jest po obu stronach.


 
 

4 komentarze:

  1. Brawo Julek :)!

    P.S. Ja również staram się powstrzymywać od wycierania, tyle, że uciapciana powierzchnia jest zdecydowanie bardziej rozległa ;)
    Przyznaję, że operowania łyżką ciut zazdroszczę, ale liczę, że i Zoszka dołączy kiedyś do szacownego grona samodzielnie wiosłującego łychą :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A pewno, że dołączy. To kwestia czasu i wytrenowania. :) Moim sprzymierzeńcem w ignorowaniu efektów ubocznych nauki jedzenia łyżką jest zdecydowanie lato. Wszystko co upaprane szybko schnie na słońcu. :D Dlatego przymierzam się do zintensyfikowania nauki samodzielności w piciu z kubeczka. Z jednego do dwóch łyków pozostawionych na dnie przeszliśmy płynnie. Bez mokrych wpadek. Etap kolejny: trzy łyki i więcej.

      Usuń
  2. Brawo dla Julka i jego mamy! :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Bo samodzielność to podstawa!!! Bravissimo :D

    OdpowiedzUsuń