Sobota jakich wiele. Sprzątanie, zajmowanie dzieci, obiad, pośpiech udający spowolnienie.
Wymknęłam się Julkowi z widoku.
Poszłam po coś do drugiego pokoju.
Akurat wtedy, gdy Julek zapłakał. Z niewiadomego powodu.
Potrzebuje wtedy, żeby się nad nim pożalić.
Ale mnie nie ma. Syrenę włączył i idzie. Szuka.
- Ma-ma. Syrena wyje. Ja się zatrzymuję.
Mama? Julek powiedział: mama?
Powiedział: mama!
Ja się doczekałam, a dzień pomknął dalej.
Ładny, zgrabny, miły. Uśmiech pełen wdzięku. Twardy negocjator. Lubi postawić na swoim i wszystkich na baczność. Dynamiczny, z poczuciem humoru i buntem na wynos. A, ma zespół Downa. Ciągle o tym zapominam. Serio. Tylko jego rozwój i ciekawskie spojrzenia przypominają czasem, że ma. Przed państwem - Julek, młodszy brat Krzysia. Obaj to moi synowi. Dumna z nich ja!
Hura! Doczekałaś się! Gratulacje!! :)
OdpowiedzUsuńSuper, gratulacje; doczekałaś się najpiękniejszego słowa ŚWIATA -MAMA. Julek zaczął rozwijać następny pakiet słownictwo.
OdpowiedzUsuńprzytulam Was:* alat.
Ten blog jest takim m.in. rejestratorem ważnych chwil. :)
OdpowiedzUsuńDoczekałam! :)
OdpowiedzUsuńKlikam: Lubię to ;-)
OdpowiedzUsuńCudownie! Marto, i ja gratuluję! Julek wspina się na kolejny "ośmio-tysięcznik":)))
OdpowiedzUsuńDominika
Ja już nawet nie potrafię wzniecać w sobie entuzjazmu. Bo Julka mowa jest jaskółka. Nie czyni wiosny. Ma-ma wypowiedział właściwie, w kontekście. Raz. Tylko raz. Ucieszyłam się, a jakże. Ale co z tego wyniknie i kiedy, to już inna bajka. :)
UsuńPowie jeszcze nie raz i będziesz marzyła, żeby choć na chwilkę przestał, zatęsknisz za ciszą :D A później..... spotka Cię to samo co mnie wczoraj.... ech łzę uroniłam... prawie 11 lat oczekiwania Ale za to jak ciepło się robi koło serducha
OdpowiedzUsuńCzytałam Basiu. I normalnie łza mi się zakręciła w oku. Wyobrażam sobie jaki to ładunek emocjonalny dla Ciebie. :*
Usuń