Mieszkając niemal u podnóża Pienin, nie mogliśmy sobie odmówić spływu Dunajcem.
Wybraliśmy najkrótszą trasę. Sromowce Niżne - Szczawnica. Założyliśmy, że przez półtorej godziny chłopcy, szczególnie ten młodszy, wytrzymają w bezruchu.
Założenie opierało się na pewności, że płynięcie z nurtem rzeki w otoczeniu dzikiej, surowej przyrody będzie wystarczającą atrakcją, żeby nie jęczeć i nie pytać, ile jeszcze. Przeliczyliśmy się o jakieś 20 minut. Ta dwudziestka była jednak do przełknięcia kanapką, pośpiewaniem prosto w ucho i obłaskawianie nudy poszło gładko, a potem już przystań i koniec.
A że płynęła z nami jeszcze dwójka innych dzieci, przekonałam się, że bolączka rozjeżdżania się w postrzeganiu tego, co super przez rodziców i przez dzieci jest wszędzie ta sama. To się chyba nazywa różnica pokoleń.;) Z kolei cierpliwość spędzenia 1,5 godziny w bezruchu nie dzieli się na zespołową i bezzespołową. Rzekłabym nawet, że Julek w tej konkurencji pobił sąsiadkę z ławki za nami. Zaczął się wiercić dopiero na koniec.
Przełom Dunajca zachwyca.
Ładny, zgrabny, miły. Uśmiech pełen wdzięku. Twardy negocjator. Lubi postawić na swoim i wszystkich na baczność. Dynamiczny, z poczuciem humoru i buntem na wynos. A, ma zespół Downa. Ciągle o tym zapominam. Serio. Tylko jego rozwój i ciekawskie spojrzenia przypominają czasem, że ma. Przed państwem - Julek, młodszy brat Krzysia. Obaj to moi synowi. Dumna z nich ja!
Z tego co pamiętam - jakieś 45 lat temu nie było takich łysych przestrzeni - wszystko było zalesione. A chłopaki bardzo cierpliwe. Moja wnusia podobno znacznie szybciej się znudziła.
OdpowiedzUsuńDla dorosłego to urokliwe i piękne półtorej godziny. Dla dzieci może być za długo. Ale krócej się nie da.
OdpowiedzUsuńcudnie!!! zatęskniłam za Pieninami...:) spływ to fajna przygoda, będą mieli co wspominać:)
OdpowiedzUsuńIwona
Noo, ostatni raz łazilam po Gorcach i Pieninach w ogólniaku. Pamiętasz, Iwonka? :)
Usuńyhm...pamiętam...te okoliczności przyrody i nie tylko;)
UsuńByliśmy jeszcze z Adrianem i Anią z Tomkiem jakieś 8 lat temu w kwietniu - było przecudnie, młoda zieloność i rozkwitające pąki na drzewach...mieszkaliśmy na Polanie Sosny w Niedzicy i mieliśmy widok na jezioro i zamek.Zdobywaliśmy szczyty gór i spacerowaliśmy po halach pełnych owiec, wdychając naturalistyczne zapachy wydobywające się z owych wspomnianych bacówek, gdzie robiono sery itp....:) Chętnie bym tam wróciła...może za rok, kto wie...świetną wyprawę macie, widać, że chłopakom w to graj:)
Będąc w Pieninach po prostu trzeba wziąć udział w spływie i tyle;) Podziwianie gór z perspektywy Dunajca to kapitalna atrakcja.
OdpowiedzUsuń