Znudzeni ogrodową zjeżdżalnią, zainteresowaliśmy się większą. Instalacja tej przyjemności wymagała jednak od nas podróży. Podzielonej na części, żeby po drodze odwiedzić babcię Krysię i dziadka Ludwika. Drugi etap padróży była niemal tak samo długi jak pierwszy, choć planowo miał być o połowę krótszy. Dotarliśmy jednak na miejsce. I jesteśmy. Obecnie rura przebija wszystkie inne atrakcje, których odkrywanie jest udaremnione przez patrz: początek zdania.
Dziś status quo ulegnie zmianie. Pogoda wreszcie zaniosła się chmurami.
Pytanie na drugie śniadanie: gdzie nas pognało na cz. II wakacji? :)
Ładny, zgrabny, miły. Uśmiech pełen wdzięku. Twardy negocjator. Lubi postawić na swoim i wszystkich na baczność. Dynamiczny, z poczuciem humoru i buntem na wynos. A, ma zespół Downa. Ciągle o tym zapominam. Serio. Tylko jego rozwój i ciekawskie spojrzenia przypominają czasem, że ma. Przed państwem - Julek, młodszy brat Krzysia. Obaj to moi synowi. Dumna z nich ja!
hmmm, skoror kierunek południowy to może.... Tatralandia?:)
OdpowiedzUsuńIwona
Blisko. :) Jesteśmy pomiędzy Gorcami a Pieninami, a na wprost widok Tatr, o ile widoczność dobra. Łazikujemy, ale łażenie z Julkiem ogranicza się do wózka lub grzbietu. Defensywa "nie" trwa. ;)
UsuńW Bukowinie?
OdpowiedzUsuńManiowy :) Kapitalna baza wypadowa.
UsuńTa rura też tam?
UsuńTak. Nad zalewem. Przy wypożyczalni rowerów wodnych, desek do serfowania. Taka nieoczekiwana atrakcja. Sprytne urządzenie. Wysokie to, obok pod zadaszeniem pompa, którą włącza pracownik tego "ośrodka". Woda spływa, można zjeżdżać i wpadać do baseniku wypełnionego wodą. Woda do rury czerpana jest z jeziora długim wężem. 6 zjazdów 5 zł. Ale są momenty, kiedy pracownik włącza pompę i frajda nic nie kosztuje.
Usuń