Chłopcy zaopiekowani i dopieszczeni w najmniejszym calu. Dni
słoneczne jak na zamówienie. Woda, woda, woda. Żywioł moich chłopaków. Obaj szczęśliwi,
choć każdy na innym poziomie. Krzyś już pluskający swobodnie (żaden nurt mu niestraszny
ani mini-zjeżdżalnia, którą jeszcze rok temu obchodził z dala nieufnie), Julek
niedźwiadkujący z uśmiechem, ale tylko na płyciznach malutkich. Głębiej się nie
da bez pomocy mamy, babci, Dominiki. Zaliczyli chłopcy Wapieniczankę, w której
uczyłam się pływać. (Chrzest bojowy dla ciepłolubnych i kochających się w
gorących wodach). A dziś od samiutkiego rana basen w Cygańskim Lesie. Bajer dla
maluchów i dużych. Byyyyło miło. I radośnie.
Uwielbiam, gdy widzę ich obu szczęśliwych.
Uwielbiam, gdy widzę ich obu szczęśliwych.
Płynie sobie woda.
Można w niej połazić i nogi pomoczyć.
Z Dominiką i babcią.
Krzyś na tej samej zjeżdżalni co Julek.
To jedyny moment, gdy razem obok siebie na równych prawach piaskownicy. ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz