Zaczęło się tak. We wtorek wylądowaliśmy w jakiejś zadrzewionej,
uroczej dziurze bez zasięgu telefonicznego i internetowego, gdzie mimo jeziora nie
było komarów (może pojedyncze zbłąkane).
Na małej przestrzeni tłoczą się niesamowici ludzie, których
mogłam nie spotkać, gdyby mój syn urodził się zdrowy. Zdrowo i z dystansem pokpiwam
sobie z zespołu, w piaskownicy natykam na babki z piasku i te gadkujące. Integracja kwitnie. Moje
dzieci biegają z innymi, zespołowe mieszają się z niezespołowymi, mój młodszy
włazi wszędzie gdzie tylko może, a jak nie może, to protestuje, starszy
kumpluje się z każdym, kto chce i potrafi się bawić, ślubny znajduje kompana do
wspólnych rozmów i żartów, ja przechodzę ze znajomości wirtualnych do rzeczywistych,
dni mijają ciurkiem, nie przynosząc nudy za to nowe i nowe atrakcje,
znajomości, odkrycia.
Niesamowicie miło było w końcu poza wirtualem poznać całą Waszą ciepłą rodzinkę. Masę pozytywnej energii, dużo luzu i dystansu i uśmiechu dla wszystkich. Oby wszyscy nasi nowi zakątkowicze tyle z sobą wnosili w nasze zlotowe spotkania.
OdpowiedzUsuńNo i w pełni zasłużony tytuł - wpisów od czasu konkursu bynajmniej nie ubyło, a choć po cichu to cały czas niezmiennie podczytuję w zachwycie (jak konsultowałem na zlocie, nie ja jeden!)
:) i my się cieszymy z tej decyzji o spotkaniu w rzeczywistości! Organizacja corocznych zlotów to doskonała inicjatywa Stwarzyszenia. Jestem pełna podziwu dla Was - Organizatorów. Wasze zaangażowanie i praca społeczna budzi zasłużony podziw.
OdpowiedzUsuńA tak na marginesie, Wasza rodzinka cudna jest! :)
Nie tylko Ty masz tak mieszane uczucia, hahahaha.
OdpowiedzUsuńZ jednej strony zespół, a z drugiej tyle ciekawych osób i rzeczy, które by nas ominęły gdyby nie on.
Pozdrawiamy cieplutko.