W tym galimatiasie Julek nie chce dwa razy drzemać. Bo Krzyś
przykuwa uwagę, bo czasu szkoda na spanie. Jedna drzemka za mało, dwie za dużo.
Kompromisu brak. Za to nerwy Julka sięgają zenitu tak akuratnie w okolicy
mojego powrotu z pracy.
Popołudniu Julianos-kawaleros ma kryzys. Nic mu nie w smak. Delikatne
smyrnięcie-zaczepka Krzysia doprowadza go do spazmów. Działania nie po jego
myśli doprowadzają do spazmów. Zamknięte drzwi na taras doprowadzają … nie
doprowadzają do piaskownicy – spazmy! Sprawdzone środki zastępcze (śpiew-wygłupy,
zabawka nieoczywista, podrzut z obrotem itd. itp.) nie działają. Zmęczony Julek jest baaardzo rozdrażniony.
Godzina 17.00 to jednak za wcześnie, żeby kłaść go do spania w piżamie i z butlą
na dobranoc, a za późno na drugą drzemkę. Obłaskawiamy więc Julka. Gdy coś go
zaskoczy i wyrwie z trybów jęczenia, jest dobrze. I nawet radośnie. Do wieczorynki
jest jak młody bóg. :)
Wczoraj Julkowe jęki przerwała kąpiel u dziadków za płotem.
Dzisiaj rajd cyrkowy na arenie przydomowej.
A jutro?
Rajd cudny :-)
OdpowiedzUsuń