Do tej pory Krzysia strzygł tata, a Julek dreptał do trzech. Krzyś już duży, to i duża, wypracowana fryzura mu się należy. ;) Pojechał z tatą. Usiadł na fotelu pierwszy. Gawędził z panią, pani strzygła, Krzyś wrócił ostrzyżony. Tata też.
Julek codziennie pokonuje samodzielnie kroków niewiele. Rekord pięciu padł dzisiaj, Julek tuż za nim. Na pupę. I do raczków.
Ale największą radość miałam popołudniu. Chłopcy po raz pierwszy gonili się wokół stołu. Tego starego, steranego, który niejedno już widział. Może i takie gonitwy? Śmiem jednak wątpić, czy – jeśli – to w takiej sprawno-niepełno konstelacji. ;)
Krzyś na motorku Julka (babcia Krysia kupiła młodszemu prezent urodzinowy dopiero po zapewnieniu, że pojazd zniesie bez szwanku ciężar czteroletniego wyczynowca). Julek przy swoim chodziku. Doskonale nim manipuluje i skręca. Na dwóch nogach. Gonił i uciekał. Był goniony i łapał. Biegali radochę siejąc wokół. Biegali! A ja patrzyłam, na fotkach chwile uwieczniałam, śmiałam się z nimi, uspokajałam rozbrykane towarzystwo (taaaa… bez skutku), więc tylko patrzyłam, patrzyłam i ciasto przypaliłam. A co tam ciasto!
Chłopcy razem biegali! :)
Martusiu moja kochana dowiedzialam sie od Twojej mamy o blogu i juz jestem. Pieknie piszesz. Tak czesto myslalam jak tam u Ciebie i teraz bede juz na biezaco co mnie bardzo cieszy. Pieknych masz synkow - sama radosc !
OdpowiedzUsuńSerdecznie Cie pozdrawian. Odezwe sie :*
Magda z NY
Wspanialych masz synkow ! Martusiu odnalazlam Cie i juz nie zgubie :*
OdpowiedzUsuńMagda
:) nigdzie się nie wybieram, trudno więc będzie nas zgubić ;) pozdrawiamy Madziu serdecznie
Usuń